Henry jest pisarzem. Gdy wydawca
odrzuca jego powieść o Holocauście wyprowadza się z żoną do wielkiego miasta.
Tam poznaje mężczyznę, zajmującego się wypychaniem zwierząt, który przez całe
swoje życie próbuje stworzyć sztukę teatralną.
Tytuł: Beatrycze
i Wergili
Autor: Yann
Martel
Tłumaczenie: Andrzej
Szulc
Liczba
stron: 240
Gatunek: literatura
współczesna
Wydanie: Albatros,
Warszawa 2010
|
Czasem,
gdy widzę książkę za dosłownie trzy, cztery złote po prostu nie potrafię jej
nie kupić. „Beatrycze i Wergili” to niedługa powieść, która właśnie w ten
sposób wylądowała w moim koszyku w trakcie jakiś spożywczych zakupów. I choć
nie żałuje, że książka do mnie trafiła to muszę szczerze przyznać – to jest
zdecydowanie dziwna pozycja.
Książka
Yanna Martela to powieść pełna pięknych cytatów, pełna pewnej próby analizy
Holocaustu pod kątem sztuki i jednocześnie trochę pozbawiona konkretnej treści.
To historia mocno metaforyczna, w której raczej trzeba się doszukiwać drugiego dna.
Nie jest więc książką typową, raczej nastawioną na rozrywkę czytelnika.
W
związku z tym trudno tu mówić choćby o bohaterach. Henry to pisarz, który ma
zastój twórczy spowodowany tym, że wydawca odrzucił jego dzieło nad którym
pracował przez pięć lat. Nie jest jednak jakoś szczególnie analizowany, nie poznajemy
zakamarków jego psychiki. Człowiek, któremu Henry pomaga jest zaś zbudowany na
pewnych niedopowiedzeniach. Martel wymusza na nas domyślanie się, co kryje się
za jego słowami i poczytaniami i choć te najważniejsze kwestie prędko stają się
jasne to wiele z tego, co ten bohater robi przynajmniej dla mnie do końca
pozostaje poetyckim bełkotem.
Narrator
tej powieści stoi jakby z boku wszystkiego, często nawet nie podaje nam
dokładnych faktów na temat postaci. Jednocześnie tę niedługą książkę czyta się
naprawdę szybko. Mimo poetyckości i trudnej tematyki „Beatrycze i Wergili” napisana
jest przystępnym językiem, pozwalającym na płynne czytanie. Ponadto
przynajmniej polskie wydanie tej książki ma naprawdę olbrzymią czcionkę, w
związku z czym po prostu nie da się tej książki czytać zbyt długo.
Jeśli
miałabym wybrać coś, co zaciekawiło mnie w tej książce najbardziej to wybrałabym
sam jej początek, w którym autor analizuje, dlaczego Holocaust jest swego rodzaju
„świętą krową”. Dlaczego choć piszemy prozę wojenną – romanse osadzone w
realiach II Wojny Światowej, powieści akcji, czy kryminały – ale jednocześnie
unikami fabularyzowania tego jednego elementu II wojny światowej. Tego
najbardziej okrutnego i tragicznego.
To
dzieło Martela niewątpliwie jest powieścią ciekawą i intrygującą przez swoje
liczne niedopowiedzenia i dość oryginalne wyjścia, które wybiera autor. Nie
powiedziałabym jednak, że to książka, która szczególnie mnie urzekła. „Beatrycze
i Wergili” było dla mnie ciekawą odskocznią i możliwością poznania trochę innej
prozy, niż zazwyczaj, ale zdecydowanie nie czuje potrzeby, aby szukać podobnych
dzieł. Na pewno jednak osoby, które lubią poetyckie i nietypowe podejście do
literatury znajdą w prozie Yanna Martela coś dla siebie.
*
* *
Fikcję
nie tak łatwo oddzielić od literatury faktu. Fikcja nie może być realna, ale
jest prawdziwa; przekracza girlandy faktów, by dotrzeć do emocjonalnej i
psychologicznej prawdy.
Fragment
„Beatrycze i Wergiliego” Yanna Martela
Nie słyszałam jeszcze o tej książce, ale muszę przyznać, że mnie zaintrygowała... Nie za bardzo lubię powieści metaforyczne, poetyckie, okraszone dużą ilością cytatów, jednak jakoś mnie kusi ta opowieść... Cóż, dopiszę ją sobie do mojej listy, być może kiedyś ją przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, chociaż to kompletnie nie moje klimaty :) A książki po 3-4 złote są najlepsze! Przynajmniej cenowo :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę! Myślę, że jest za mało popularna, w stosunku do jakości.
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę, że popularność zdobywają książki bardzo proste to chyba nie ma się czemu dziwić. Wiele osób zupełnie się od takich rzeczy odbija.
UsuńBrzmi ciekawie, czasem lubię przeczytać takie dziwne książki xD
OdpowiedzUsuń