Rok 2018 dobiegł końca. Jak wiecie, raczej
nie mam w zwyczaju robić podsumowań, czy to miesięcznych, czy rocznych, ale w
trakcie minionego już roku miałam wrażenie, że nastało u mnie trochę
czytelniczych zmian w porównaniu z latami poprzednimi. Poczułam więc ochotę, by
zrobić wielkie podsumowanie trzech minionych lat (bo to w 2016 zaczęłam
spisywać co dokładnie czytam) i zobaczyć, czy moje wrażenie naprawdę ma racje
bytu.
Jak więc widzicie – skupimy się raczej na
liczbach, niż odczuciach. Nie będę też snuć planów na kolejny rok. Niemniej,
mam nadzieje, że i dla Was taka forma okaże się interesująca. Nim jednak
przejdziemy do samych wykresów od razu uprzedzam: liczby traktujcie raczej orientacyjnie.
Wprawdzie starałam się policzyć wszystko jak najdokładniej, ale już teraz widzę
miejsca, w których prawdopodobnie zrobiłam błędy. To jednak nie jest badanie
naukowe, więc mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Skupimy się na trzech kwestiach: gatunkach
książek, pochodzeniu autorów oraz tego, w jaki sposób dana pozycja do mnie
trafiła. No to zaczynamy!
Gatunki
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Nim przejdziemy do analizy pozwólcie, że
powiem słówko o konkretnych kategoriach. „Reportaż” to właściwie po prostu
literatura faktu: wprawdzie większość to reportaże, ale pojawiają się też
biografie i inne książki tego typu. Kategoria „Specjalistyczne” to wszelkich
maści poradniki, książki naukowe i popularnonaukowe. Poza tym jeśli książka
była międzygatunkowa po prostu „wrzuciłam” ją tam, gdzie czułam, że najbardziej
pasuje. Gdybym miała robić inaczej chyba spędziłabym nad tym kilka dni.
Mam wrażenie, że jeśli chodzi o gatunki
zmiany w książkowej części mojego życia są najmniej widoczne. Cały czas wyraźny
jest jeden, konkretny trend: najczęściej sięgam po fantasy, potem po fantastykę
naukową, a dopiero potem po inne gatunki.
Jak też widać nigdy nie czytałam tylko
fantastyki: zawsze trafiały mi się tytuły z innych gatunków, choć oczywiście
moja miłość i „specjalizacja” jest jedna (choć przy tym bardzo szeroka).
Niemniej, możecie zauważyć, że rok 2018 był w pewnym sensie przełomowy. Ilość
przeczytanej fantastyki nieco się zmniejszyła, za to aż 10% przeczytanych
tytułów to książki obyczajowe. Co ciekawe, rok wcześniej też miałam drobne „odchylenie”,
bo niemal 9% poznanych przeze mnie tytułów to romanse fantasy.
To, co stało się z zeszłym rokiem związane
jest głównie ze współpracami (o nich więcej później), a rok 2017 to po prostu
kwestia szczęścia i próby grzebania w młodzieżowej literaturze, co
niekoniecznie skończyło się dla mnie pozytywnymi wspomnieniami.
Pochodzenie autorów
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Jak już widzieliście po poprzednich wykresach:
jestem przede wszystkim czytaczem fantastyki. I choć nie wiem, jak to do końca
wygląda w przypadku innej literatury, w przypadku mojego ulubionego gatunku trend
dotyczący książek na rynku jest dość konkretny. Najwięcej tytułów pochodzi z
krajów anglojęzycznych, lub z Polski. I to na moich wykresach jak najbardziej
widać. Nie oznacza to jednak, że unikam sięgania po książki z innych krajów: po
prostu po tytuły z tych krajów najłatwiej jest sięgać.
Cieszy mnie jednak, że w tym roku przeważyły
u mnie tytuły polskie. 2017 był chyba u mnie rokiem „zachłyśnięcia” się
twórczością z USA, ale teraz ta ilość autorów nieco się zmniejszyła.
Kraje oznaczone jako „inne” to te, z
których poznałam maksymalnie jeden tytuł w ciągu danego roku i jak widać,
ostatnio ten odsetek też się zwiększył. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że
jeśli jakiś kraj w danym roku dostał swoją „zakładkę” to prawdopodobnie
oznacza, że po prostu czytałam serię jakiegoś autora. Na przykład Rosja pojawia
się w 2016 przez wzgląd na moje czytanie powieści Głuchowksiego, a w 2017 Niemcy
pojawili się dzięki mojej przygodzie z „Arkadią” Meyera.
Przyznam, że chciałabym, aby odsetek innych
krajów w kolejnych latach był większy, ale znając realia rynku nie mam zamiaru niczego
nikomu w tym względzie obiecywać.
Posiadanie książek
2016
2017
2018
Te wykresy są chyba tymi najbardziej zróżnicowanymi.
Jednocześnie to, skąd pochodzą czytane przeze mnie książki doskonale oddaje stan
oraz rozwój mojego życia i książkowych mediów społecznościowych.
Rok 2016 był moim ostatnim rokiem szkoły
oraz pierwszym rokiem studiów. Pierwsze półrocze wiąże się więc z bezustannym
chodzeniem do biblioteki: w liceum naprawdę większość książek, które czytałam,
nie należały do mnie. Szczerze przyznam, że trochę tęsknie za tamtymi czasami.
Wtedy też dostawałam pierwsze książki „za darmo”. Były to jednak zwykle tytuły
wygrane w blogowych konkursach, których wtedy chyba było więcej i które czasem
wygrywałam.
Drugie, „uczelniane” pół roku to też nie
moje książki: wiele tytułów przywiózł ze swojego domu mój chłopak i po prostu
wyczytywałam to, co leżało na naszej półce. Kupionych książek było więc
zdecydowanie najmniej.
Kolejny rok to czas mocno przejściowy. Z
jednej strony wciąż miałam dostawy moich-nie-moich książek z domu mojego
chłopaka. Z drugiej te powoli się kończyły, a ja po prostu chciałam mieć trochę
swoich rzeczy, stąd ilość kupionych jest najwyższa ze wszystkich trzech lat.
Pod koniec 2017 zaczęłam też pierwsze współprace, dzięki czemu udało mi się
przeczytać kilka tytułów za które niekoniecznie zapłaciłam z własnej kieszeni.
No i tak dochodzimy do roku minionego, w
którym moje współprace poszły lawinowo: ponad połowa książek to te, za które
zapłaciłam w barterze, poprzez recenzje i publikacje w sieci, a nie przez wydawanie
własnych funduszy. Szczerze przyznam, że… nie mam zamiaru na ten stan rzeczy
narzekać. Cieszy mnie zaufanie wydawców, a mój studencki portfel może odsapnąć.
Jednocześnie i tak biorę do recenzji tylko te tytuły, które w jakiś sposób mnie
interesują. W poprzednich latach i tak publikowałam, pisałam i gadałam o
książkach; spędziłam na tym naprawdę wiele czasu i taki stan rzeczy to
przyjemna gratyfikacja moich wcześniejszych starań.
Jednocześnie jak widać cały czas książki
kupuje. Zdecydowanie jednak zmniejszyła się ilość tych, które czytam, a których
nie posiadam. Przyczyna? Cóż, jest chyba bardzo prosta: po prostu teraz
zmieniło mi się źródło książek do czytania, a ilości poznanych w ciągu roku
tytułów nie mogę rozciągać do woli. Czas jest jednak ograniczony. Poza tym te
6,5% książek to zwykle tytuły, które musiałam przeczytać na uczelnie, albo
szybko poznać z bardziej zawodowych, niż prywatnych powodów. Co ciekawe, zdecydowanie
zmniejszyła się ilość książek, które dostałam w prezencie. Po prostu moi bliscy
zauważyli, że skoro i tak mogę mieć papierowe książki „nie płacąc za nie”
uznali, że chyba lepiej kupować mi inne rzeczy… i wiecie co? Na to też nie
narzekam. Fajnie jest czasem dostać coś innego, zwłaszcza, gdy praktycznie tonę
w książkach i nie mam pojęcia, w co mam włożyć teraz ręce.
Dodać też muszę, że posiadanie książek od wydawców
pozwala mi też na kombinowanie z gatunkami i sięganie po te książki, których
sama bym nie kupiła. To właśnie dzięki temu w 2018 aż 10% przeczytanych przeze
mnie tytułów to literatura obyczajowa. Po prostu w końcu mogłam ją sobie trochę
sprawdzić.
Jak widać… choć teoretycznie trochę się u
mnie zmieniło to w praktyce to chyba dalej „ta sama ja”: w końcu bez różnicy
skąd mam książki i tak królują te same nacje i te same gatunki, nawet, jeśli
proporcje ulegają lekkim zmianom. To z resztą chyba po prostu potwierdza pewną
stabilność mojego charakteru: choć potrafię mieć słomiany zapał (gdy nie mam do
czegoś pasji), a moje emocje bywają zmienne to te podstawowe zasady kierujące
moim życiem (jak ta, według której fantastyka jest moją literacką „specjalizacją”,
bo tak sobie kiedyś wymyśliłam) zostają nietknięte.
Jeśli miałabym składać jakieś obietnice na
następny rok pewnie chciałabym przeczytać więcej książek z innych krajów oraz
skupić się bardziej na fantastyce naukowej, niż fantasy. Nie lubię jednak
takich przysiąg składać i… co będzie to po prostu będzie. Nie ma się „co spinać”
– czytanie to przecież przede wszystkim dobra zabawa.
Co sądzicie o tych wykresach? Może macie jakieś inne wnioski ode mnie? Czy w ciągu ostatniego roku zaszły w Was jakieś literackie zmiany?
Moje podsumowanie dopiero przede mną, więc się do swoich zmian nie odniosę. Ale też zastanawiałem się o przekrojowym podsumowaniu paru ostatnich lat (blog założyłem w połowie 2016) bo planuję zmiany na blogu i nie tylko.
OdpowiedzUsuńGratulacje w związku z rozwojem, sięganie po różne rzeczy i autorów z różnych krajów. Realia rynku są takie, że o wielu "niszowych" rzeczach się nie dowiesz, ale one są. ;) Mój projekt Fantastyczny świat (poza Netflixem) wciąż koncentruje się na czytaniu rzeczy dostępnych po polsku. Robię od sierpnia 2016 i wciąż nie wyczerpałem listy książek, opowiadań i krajów nie-anglosaskich, których twórczość jest dostępna po polsku. A wciąż pojawiają się kolejne, jak np. ostatnio darmowy ebook z fantastyką niderlandzką "Za tamą". Polecam, więcej o tym pisałem na FB.
Zachęcam do wzięcia udziału w moim wyzwaniu na 2019 "w 12 historii dookoła świata", to będzie dobry impuls do czytania autorów z różnych krajów. Chyba największy mit i to z czym najczęściej muszę walczyć, to zakładanie, że "nie da się". Da się (korzystając z dobrze zaopatrzonych bibliotek, wiem, że to pewien problem w niektórych rejonach) chociaż może nie być to najłatwiejsze, ale myślę, że spokojnie znają się jak nie poezje to opowiadania z różnych krajów przetłumaczone na polski. Powieści z "egzotycznych" krajów też były tłumaczone, nawet już w PRL. Nawet do "Poznaję świat" gdzie interesują mnie historie z krajów autorów mam jeszcze długą listę autorów i krajów, którę mogę poznać. Tak więc da się, wymaga to trochę zachodu, sięgnięcie po bardziej "niszową" fantastykę, ale można to zrobić niskim kosztem. Zachęcam do spróbowania (i zapraszam na bloga po inspirację). Od dłuższego czasu zastanawiałem się czy nie upchnąć gdzieś w ramach jakiejś serii postów tych wszystkich dostępnych rzeczy, których jeszcze nie przeczytałem, a o których wiem, że są. Byłoby to interesujące?
Powodzenia na szerokich wodach!
Wiem, że są, ale widzisz - współpracując z wydawnictwami chcąc nie chcąc nawet nie mam czasu, by grzebać po bibliotekach. ;) Co z tego, że tam pójdę i coś wypożyczę, skoro stos moich własnych nieprzeczytanych książek będzie rosnąć? Dlatego niczego w tym względzie sobie nie obiecuje. Chęci, a realia niekoniecznie ze sobą współgrają. Liczę jednak, że uda mi się w tym roku wybrać trochę nowości z krajów nie anglosaskich.
UsuńJa niestety do takich wyzwań się nie nadaje. Dołują mnie, zamiast motywować, bo im większą presję na sobie czuję, tym mniej chce mi się książkowe rzeczy robić. Ale podejrzewam, że takie posty się pewnie przydadzą - jeśli ja z nich nie skorzystam to pewnie inni jak najbardziej. ;) Nie zrozum mnie źle: przeczytam z przyjemnością, tylko zwykle mam nawał innych rzeczy do czytania i nim do nich dotrę to... to zapomnę, że ktoś kiedyś pisał o jakiejś takiej dziwnej książce fantasy z odległego kraju.
Naprawdę z jednej strony trochę "żałuję", że to się tak potoczyło, bo teraz mam dostęp do naprawdę dobrych bibliotek. Ale jednak korzyści z prowadzenia socjal mediów, czy bloga oraz współpracy z wydawcami są tu większe, biorąc pod uwagę, że jednak to (prawdopodobnie) część mojej przyszłej (i trochę obecnej) pracy.
Świetna analiza i masz czarno na białym jak te trzy lata zmieniły Twój blog. Mówisz, że sie nie zmieniłaś? Nie znam Twoich początkowych wpisów, ale myślę że przez trzy lata na tym polu na pewno wiele się zmieniło. Tak, przyznaję Ci rację, bo ja choć dopiero rok za mną, wreszcie zrozumiałam, że nie ma się co spinać, w końcu pewne rzeczy przyjdą same, czasem trzeba im pomóc, a czasem po prostu poczekać :) Nie robię założeń czytelniczych, idę z prądem i Tobie również życzę owocnego roku!
OdpowiedzUsuńPod względem warsztatowym na pewno się trochę pozmieniało, ale chodzi mi o takie zmiany "wewnętrzne" - ja dalej mam takie same zainteresowania i dalej moje wartości są podobne. ;)
UsuńU mnie też prym wiodą książki z kategorii fantasy plus jeszcze horror.Ciekawy pomysł z takim podsumowaniem.
OdpowiedzUsuńCiekawe wykresy, widać na nich doskonale zmiany i zróżnicowanie w Twoich wyborach czytelniczych... Fajnie, że nawiązałaś współpracę z różnymi wydawnictwami i możesz otrzymywać za darmo różne książki, to na pewno ułatwienie życia, bo książki, jak wiadomo, trochę kosztują ;).
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ostatnie zdanie, że czytanie to ma być przede wszystkim dobra zabawa, bo niektórzy o tym czasem zapominają...
Przyznam szczerze, że mnie szeroko pojęta fantastyka jakoś nie pociąga, nie umiem się odnaleźć w tym gatunku. Zdecydowanie wolę powieści obyczajowe, historyczne, a nawet thrillery i literaturę faktu ;).
Niestety, świat czytelników potrafi być bardzo arogancki, co jest trochę przykre. To w ogóle tyczy kultury w ogóle - ta powinna być rozrywką właśnie, a "kulturalne" osoby często stawiają się ponad innymi, zamiast po prostu się tym bawić.
UsuńJest szansa, że jeszcze po prostu nie trafiłaś na "dobrą" fantastykę - taką swoją. Bo to baaardzo pojemny gatunek. ;) No i taki, który przy okazji ma sporo dzieł, po które lepiej nie sięgać na początku swojej drogi, bo są po prostu zbyt trudne.
Szacunek, że chciało Ci się robić takie wykresy, trochę to musiało zająć.
OdpowiedzUsuńA jak wygląda kwestia z czytaniem tego, co sama kupujesz? Zauważyłam, że w poprzednich latach kupowałam książki, a one jakiś czas czekały na przeczytanie. Teraz sięgam po nie od razu i ciekawa jestem, jak to wygląda u innych.
W pochodzeniu książek brałam pod uwagę TYLKO te, które przeczytałam w danym roku, więc nie jest on przełożeniem tego, co na mojej półce się pojawiło, a przynajmniej nie w pełni. Nie mam szczególnie dużych stosików do przeczytania [są takie, które jestem w stanie przeczytać w ciągu kolejnych kilku miesięcy max], więc w gruncie rzeczy na jedno wychodzi. ;) Raczej po prostu nie biorę takiej ilości książek od wydawców, by nie być w stanie czytać tych "swoich-swoich". Staram się przynajmniej co trzecią książkę sięgać po coś swojego.
UsuńUu, podoba mi się takie podsumowanie :) Ja sobie w excelu robię rożne podsumowanie, ale trochę przerastają mnie formuły. Na wykresy do ej pory nie wpadłam, ale to daje mi całkiem nowe pole do popisu :D
OdpowiedzUsuńOby ten rok był również owocny :) Ważne, że się czyta, nieważne ile :) W dzisiejszych czasach ciężko o czytanie - ja sama wróciłam do czytania :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Cóż, bardzo fajne podsumowanie ;). Nawiasem mówiąc, podziwiam częstotliwość publikacji. Ja raczej bym tak nie wyrobił ;)
OdpowiedzUsuńNa razie jestem w stanie tak publikować, ale to wynika z tego, że bardzo szybko piszę, więc mogę sobie "na to pozwolić". Niemniej, nie mogę przecież obiecać, że tak będzie zawsze.
UsuńPowiem ci, że wykres nabywania książek u mnie wyglądałby jeszcze mniej zróżnicowanie, bo ja głównie dostaję, ograniczyłam kupowanie do kompletnego minimum :D
OdpowiedzUsuńMi chyba w tym momencie taki stan odpowiada - mimo wszystko, lubię książki kupować. ;P
UsuńWow, trzy lata czasu ta naprawdę spory materiał na podsumowanie, ja dopiero od 2017 roku zapisuję książki na Lubimyczytać. :P Jestem ciekawa czy u mnie też, przez tyle lat, królowały te same gatunki i narodowości, bo co do ostatniego jestem pewna, że najwięcej należałoby do "Nie podsiadam" - jestem stałym bywalcem bibliotek. :)
OdpowiedzUsuńJa bym też nim była... gdyby nie to, że i tak naprawdę mam co czytać. xD
UsuńNieżle. Ja dopiero zaczynam ale mam nadzieję, że po trzech latach osiągnę taki wynik. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajne podsumowanie no i witam w szacownym gronie miłośników fantastyki - u mnie graf wygląda podobnie - przeważa fantasy i sf, i oczywiście mam podobny problem z wyborem lektur - tyle tego jest, że można dostać zawrotów głowy. Życzę dalszych trzech albo i więcej lat i ciągłego rozwoju bloga!
OdpowiedzUsuń