W jednej w polskich wsi na świat
przychodzi blady jak papier chłopiec, Wiktor. Społeczeństwo nie akceptuje jego
albinotycznego wyglądu, uznając go za odmieńca. W innej rodzinie na świat
przychodzi Emilka: dziewczynka, którą wydaje się ścigać klątwa wypowiedziana
niegdyś przez cygankę. W wieku kilku lat dziecko ulega poważnym poparzeniom.
Po
lekturze „Dżozefa” i „Nikt nie idzie” natrafiłam w księgarni na „Dygot”, jedną
z najbardziej popularnych książek Jakuba Małeckiego. Skuszona niską ceną oraz
faktem, że poprzednio czytane przeze mnie powieści autora były po prostu
dobrymi książkami, nie wahałam się po nią sięgnąć. Spotkania z książką
zdecydowanie nie żałuję, choć jednocześnie po kolejnej już pracy Małeckiego mam
wrażenie, że jego twórczość jest po prostu dość wtórna.
Tytuł: Dygot
Autor: Jakub
Małecki
Liczba
stron: 312
Gatunek: realizm
magiczny
Wydanie: SQN,
Kraków 2015
|
Przede
wszystkim sam styl pisania autora wydaje mi się być praktycznie taki sam w
każdej z książek. Teoretycznie lekki i przyjemny w odbiorze, ale jednocześnie
dość mocno poetycki, z ciekawymi spostrzeżeniami w narracji, które wręcz
chciałoby się czasem zacytować. Nie ma co ukrywać – Jakub Małecki po prostu
potrafi naprawdę ładnie pisać i niewątpliwie jest dobrym obserwatorem
rzeczywistości.
Jednocześnie
nie mogę nie zauważyć, że autor cały czas powraca do tych samych motywów.
Ponownie mamy tematykę niepełnosprawności, odrzucenia, pewnego zamknięcia
intelektualnego społeczeństwa. Jego bohaterowie, choć różniący się
zainteresowaniami oraz innymi detalami, cały czas wydają się mieć tą samą podstawę.
Na dodatek mam wrażenie, że Małecki po prostu nie może nie wspomnieć w swojej
twórczości o Lemie, czy „Nowej Fantastyce” – przynajmniej jeden z jego
bohaterów musi wspomnieć coś związanego z tematyką fantastyki.
W
związku z tym sama historia również wydaje mi się stosunkowo podobna do
czytanych wcześniej przeze mnie książek autora. Tak jak i poprzednie, pojawia
się tu wieś; pojawiają się dręczony przez życie człowiek; pojawia się przekrój
przez długie lata i przedstawienie losów kilku pokoleń w jednej, niedługiej
książce. Zdecydowanie to historia, która ma szansę poruszyć, ale jednocześnie
przy znajomości „Dżozefa” i „Nikt nie idzie” po prostu miałam wrażenie, że ja
po prostu wiem, co w tej historii będzie działo się dalej.
Przed
lekturą „Dygotu” byłam przekonana, że ten tytuł to – tak samo jak „Dżozef” – realizm
magiczny. I choć pewne drobne elementy związane z nim się tu pojawiają, a sam
klimat powieści mogłabym swobodnie określić jako „swojski z odrobiną mistyki”
to w gruncie rzeczy ta powieść jest po prostu książką obyczajową, która
pokazuje pewien przekrój przez polskie społeczeństwo od początku II wojny światowej,
aż po pierwszą dekadę XXI wieku.
„Dygot”
jest powieścią, którą można pochłonąć naprawdę szybko i która ma szansę poruszyć
tłumy – z resztą, przecież to właśnie cały czas robi. Jednak choć Małecki jest
niewątpliwie osobą bardzo utalentowaną to chyba jednak w przyszłości wolałabym
sprawdzić, czy potrafi poradzić sobie w innej konwencji, bo w tym momencie po prostu
mam wrażenie, że bezustannie trzyma się tych samych schematów.
*
* *
Zawsze
zawstydzony, zawsze jakby obok ludzi, obok życia, obok samego siebie. No
dobrze, był biały, był inny, ale wcale nie aż tak biały i nie aż tak inny.
Poradziłby sobie. Mógł normalnie. Mógł wszystko normalnie.
Ale
nie. On musiał mówić po swojemu, łazić po swojemu, myśleć po swojemu. Musiał
dawać się bić tym pieprzonym łobuzom, którym gdyby chciał, mógłby łby
poukręcać. Musiał cierpieć, męczyć się, unikać dziewczyn, unikać kolegów,
unikać wszystkiego, czego da się unikać. Musiał być jakiś zasranym jękiem
świata, jakby ten świat potrzebował jeszcze jednego jęku, jakby nie miał ich
już wystarczająco dużo.
Fragment
„Dygotu” Jakuba Małeckiego
czytałam tylko "Nikt nie idzie" i chyba nie odkryłam fenomenu tej powieści.
OdpowiedzUsuńOczywiście zamierzam też poznać pozostałe powieści Małeckiego. "Dygot" z opisu wydaje mi się być ciekawą pozycją, choć rzeczywiście, wynika z tego że autora fascynuje ułomność i wykluczenie.
Nie znam książek Małeckiego, ale planuję kiedyś sięgnąć - chociażby z ciekawości :D
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcie! Co do Małeckiego - planuję kiedyś poznać Dżozefa, ale tylko dlatego, że Oluś uwielbia autora (ja uważam, że jest przystojny :D), a tylko w tej książce jest coś magicznego :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! Byłoby takich więcej, gdybym na co dzień miała ogródek. Ale no nie mam. :(
UsuńWiesz co... nie powiedziałabym. "Dygot" to też realizm magiczny w gruncie rzeczy; może nie jest to tak wyraźne, ale jednak jest.
Zobaczymy w takim razie, czy Ci się spodoba. Aczkolwiek mam wrażenie, że jeśli "siądzie" Ci jedna to siądą wszystkie i adekwatnie w drugą stronę. Małecki to zawsze Małecki. Nawet, jeśli pisze typowe opowiadanie fantasy (bo i takie ma na swoim koncie).