piątek, 5 stycznia 2024

Tkając świt: uczcijmy mądrość Mai milczeniem


W świecie, w którym dziewczyna nie może być krawcem, niedołężny ojciec Mai zostaje wezwany do wzięcia udziału w konkursie na twórcę cesarskich strojów. Dziewczyna wyrusza w podróż zamiast niego w przebraniu własnego brata. Przed wyjazdem dostaje jednak od ojca nożyczki po swojej babce.

Tkając świt
cykl Krew gwiazd, t. 1
Elizabeth Lim
wyd. We need YA, 2021


„Tkając świt” Elizabeth Lim to powieść, która zauroczyła mnie tytułem, a przez swoją okładkę pobudziła moją wyobraźnię. Gdy zaczęłam ją czytać, szybko okazało się jednak, że to będzie jednak raczej po prostu lekka lektura. A potem było tylko gorzej. Uwaga, nie mam zamiaru się w tym tekście ograniczać, więc ostrzegam — będą s p o i l e r y.

Sam początek wydawał mi się być może nieco naiwny, ale wprowadzał ciekawy motyw: główna bohaterka po prostu lubi i umie szyć. I na tym etapie nie miałam do powieści wielkich zarzutów. Problemy zaczęły się, gdy Maia trafiła do cesarskiego pałacu i zaczął się sam konkurs na krawca.

Przede wszystkim, choć narracja bezustannie pisze o talencie protagonistki, o jej wyjątkowości i miłości do szycia to jednak nie widać tego w fabule. Właściwie wszystkie udane projekty to dzieło zaczarowanych nożyczek odziedziczonych po babce. Nie czułam, aby Maia faktycznie była dobrą krawcową, aby miała realną szansę pokonać w szeregach dużo bardziej doświadczonych od siebie krawców i właśnie to sprawiło, że w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka.

W tym czasie okazuje się, że jeden z krawców jest szczególnie niebezpieczny. Maia poznaje też lorda czarodzieja (aka prawą rękę cesarza), Edana, który okazuje się sarkastycznym 500-letnim młodzieńcem. Ten poznaje jej tajemnice i przez czas trwania konkursu po prostu się z nią droczy. Ich relacja nie wydaje się szczególnie głęboka: ja odbierałam ją bardziej jako flirtowanie, które nie budowało jednak wspólnych wspomnień, czy większej więzi. Wkrótce o tym, że Maia jest kobietą, dowiaduje się również jej przeciwnik, który zachowuje to dla siebie (Maia ma świadomość, że on wie). Z kolei protagonistka wie, że jej przeciwnik używa magii do tworzenia swoich prac.

Finał konkursu sprawił, że prawie odłożyłam tę książkę. Okazuje się wówczas, że dzieło Mai było lepsze, ale i tak wybór pada na jej przeciwnika, na co ona zaczyna krzyczeć, zdradzać jego tajemnice, a on odwdzięcza się tym samym. Ten przejaw mądrości z jej strony uczcijmy akapitem milczenia.

…………………………

Maia trafia do lochów i zamiast skupiać się na nadchodzącej egzekucji, wkurza się, że jej kumpel lord czarodziej nie zareagował. Co tam, że mogło mu również grozić skazanie. Że to nic by nie zmieniło. Czuje się zdradzona przez typa, który i tak powtarzał, że nie jest wcale jej przyjacielem. Co mnie jednak bolało bardziej — nikt nie wypomina jej, jak głupią decyzję podjęła w trakcie finału. 

W każdym razie, następnie okazuje się, że jednak uratowały ją magiczne nożyczki i cesarz uznaje, że to jednak ona będzie dla niego szyć. Edan wymazuje wspomnienia o tym, że Maia to dziewczyna ze wspomnień wszystkich poza cesarzem, a następnie krawcowa dostaje kolejne zlecenie: ma uszyć trzy suknie, używając mitologicznych składników, które sama musi zdobyć. 

W tym momencie Edan przestaje zachowywać się logicznie. Mimo że prawie nie zna Mai i tak łamie wolę cesarza i wyrusza razem z nią. Już samo to jest głupie, ale to jeszcze nie jest wszystko. Mianowicie, jako czarodziej, Edan musi być związany z jakimś panem, który ogranicza jego moc. Im bardziej magiczny sługa się oddala, tym bardziej słabnie jego moc, aż dochodzi do momentu, w którym zmienia się on w zwierzę do czasu powrotu. Cesarz jest oczywiście panem Edana. W związku z czym ten typ wyruszył w podróż z nieznajomą, wiedząc, że i tak dość szybko przestanie mieć możliwość, by realnie jej pomagać. No gratulacje.

Na tym etapie (to ok. ½ książki) powieść zmienia się w romans z elementami przygodowymi. Edan dość szybko z sarkastycznego gościa zmienia się w kochającego i czułego chłopaka z tragiczną przeszłością, który jako dziecko jadł głównie trawę i piach (tak było, nie kłamię). Maia wkurza się i krzyczy na Edana, bowiem to dojrzały sposób na przyjęcie informacji, że koleś nie chce się wiązać, bo nie jest wolną jednostką i wie, że to nie byłoby rozsądne. A potem protagoniści niby wykonują zadanie, ale jest wielka tragiczna drama i cliffhanger zapowiadający kolejny tom.

Przy okazji, w trakcie podróży postacie przemierzają sobie pustynie. Mimo że jest na niej gorąco, jadą za dnia, ale Maia tylko lekko się poci (po pustyni z tego co wiem, raczej porusza się nocą). Ale widzi, że Edanowi to nie przeszkadza, w związku z czym pyta się go, czy lubi pustynie. Ten odpowiada, że no w sumie to nie. Dlaczego, zadaje mądre pytanie Maia. Bo pustynia jest gorąca. XD Nie wiem, czemu redaktor nie usunął tego błyskotliwego dialogu. Ach, potem się okazuje, że Edan czuje tylko skrajne temperatury, więc to po prostu był sposób na zwinne wprowadzenie ekspozycji przez autorkę. 

To absolutnie nie jest najgorsza powieść, jaką czytałam. Ot, przeciętniaczek, schematyczny, raczej głupiutki i trzymający się na ślinę, ale dalej funkcjonujący w powiedzmy, sensownych ramach. Dlatego rozumiem, jeśli komuś się podoba — to może być miła i lekka lektura. Z tym że dla mnie jednak tych głupotek było zbyt dużo, relacja bohaterów zbyt płytka (moim zdaniem książka nigdy nie rozbudowuje jej tak, by była wiarygodna), a styl i warsztat autorki za słabo rozwinięty. Rozumiem jednak, że jest to debiut, może jej kolejne dzieła są lepsze, acz chyba w najbliższym czasie tego nie będę sprawdzać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony