O
muzyce nie piszę zbyt często, bo tez nieczęsto wpadam na coś nowego: raczej
trzymam się tego, co jest mi znane. Ale czasami mam „fazy” na jakiś konkretny
nurt, czy gatunek. I tak stało się całkiem niedawno: wzięło mnie na szanty.
Nasze, polskie i klimatyczne. Tak więc łapcie w dłoń szable, sieci, czy gadającą,
piracką papugę – dziś wypływamy w rejs!
Banana Boat – Arktyka
Niewielu
z nas raczej wybierze się do Arktyki: i drogie to, i niekoniecznie nam do
szczęścia potrzebne. Ale to nie znaczy, ze nie możemy jej na swój sposób
uwielbiać, prawda? Oto piosenka o miłości żeglarza do Arktyki, który widzi ja
po raz pierwszy i kocha ją tak bardzo, że pragnie się jej oświadczyć.
Banana Boat – A morze tak, a morze nie
Ten
utwór, wykonywany przez ten sam zespól, co „Arktyka”, cudownie bawi się naszym
językiem, jednocześnie będąc bardzo prawdziwym. Wprawdzie dziś podróże drogą
morska nie są już aż tak niebezpieczne, ale wielka woda i dzisiaj potrafi być
zupełnie nieprzewidywalna. Dlatego wzniesienie jej do rangi swoistego bóstwa
jest jak najbardziej na miejscu.
La Valette – Perły i łotry
Słuchając
tej piosenki mam po prostu ochotę pomachać trochę szabelką: to opowieść o radości
czerpanej z bitwy i walki, w bardzo przygodowym klimacie. Nie powiedziałabym,
by ma w sobie jakąkolwiek głębie, ale... aż się chce przy niej znów obejrzeć pierwszą cześć
„Piratów z Karaibów”!
Cztery Refy – Pijmy za chłopców
Praca
rybaka nie należy do najprzyjemniejszych i najłatwiejszych. „Pijmy za chłopców”
to swoisty hołd, czy podziękowanie za to, co robią. Według mnie ta piosenka
jest naprawdę klimatyczna i zatrzymuje na dłużej przy sobie.
Sergar – Drakkary
Nie
jest to może tak typowe szanty, jak poprzednie piosenki, ale osobiście po
prostu uwielbiam ten utwór. Oto modlitwa wikingów, którzy wypływają, by walczyć
i łupić, dlatego zwracają się do Odyna. Biorąc pod uwagę, jak popularna jest
dziś mitologia nordycka, wierze, ze wielu z Was przypadnie do gustu.
Róża Wiatrów – Czarna rafa
„Czarna
rafa” to typowa morska opowieść: to konkretna historia, opowiadająca o załodze,
która wpłynęła w niebezpieczną rafę i próbuje sie z niej wydostać, choć wie, ze
to praktycznie niemożliwe. Chyba za takie historie najbardziej lubię szanty: to
jak książka, film, czy musical, zaklęty w jednym utworze :)
Szanty są świetne ;)
OdpowiedzUsuńJa ogólnie ich nie słucham, ale potrafię zagrać "Morskie opowieści" na gitarze. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mój kawałek Internetu
Kurde, aż mi się przypomniało jak wracaliśmy z żagli w lato i ryczeliśmy na cały głos w aucie szanty - a na jachcie jakoś nikt nie miał ani przy sobie gitary, ani ochoty na szanty. :D Wieczorem po dobiciu do wyspy też nie, bo nocowaliśmy koło dwóch gniazd szerszeni... :P
OdpowiedzUsuńPo prostu na miejscu nie musieliście już o wodzie śpiewać, bo woda była obok :D
UsuńMnie takie rzeczy w ogóle nie interesują ;)
OdpowiedzUsuń