Zaczyna się wojna. Kapitan
Longchamp musi dopilnować, aby Nowa Francja była w stanie się bronić. W tym
czasie Jax ucieka z Wielkiej Kuźni, szukając Nibylandii, w której ma nadzieję
żyć jako wolny klakier. Berenice zaś kombinuje jak uciec z niewoli, do której
trafiła.
Rzadko
się zdarza, bym po przeczytaniu książki miała w głowie pozbawioną argumentów
pustkę. Naprawdę: poza stwierdzeniem, że „Powstanie” to bardzo przyjemna
lektura, po którą zainteresowani mogą bez problemu sięgnąć nic sensownego bez
wysiłku nie chce do mnie przyjść. No bo... było fajnie. I o czym więcej tu
mówić? Ale w końcu nie mogę tego tak zostawić, prawda?
Przed
przeczytaniem drugiego tomu „Wojen alchemicznych” nasłuchałam się, że
kontynuacje czyta się lepiej, niż „,Mechanicznego”. Szczerze mówiąc, muszę
przyznać, że to prawda, aczkolwiek nie sądzę, by było to coś wynikającego z
warsztatu Tragillisa. Powody są – moim zdaniem – dwa, i to bezpośrednio ze sobą
powiązane.
Tytuł: Powstanie
Tytuł
serii: Wojny Alchemiczne
Numer tomu: 2
Autor: Ian
Tregillis
Tłumaczenie:
Bartosz Czartoryski
Liczba
stron: 422
Gatunek: historyczne
fantasy, steampunk
Wydanie: SQN,
Kraków 2017
|
Po
pierwsze, znamy już ten świat. „Mechaniczny” musiał nas w niego wprowadzić, zaś
„Powstanie” bazuje już na tym, co zostało zbudowane. Dlatego łatwiej nam wgryźć
się w historię. Po drugie, skoro świat już istnieje, autor nie musi nam
wszystkiego aż tak dokładnie wykładać. Ekspozycji w „Powstaniu” jest zdecydowanie
mniej, podobnie jak filozoficznych pytań, a Tragillis skupia się mocniej na
samej fabule, bo po prostu w końcu może to zrobić. Dzięki temu całość staje się
lżejsza.
Przez
to delikatnej zmianie ulega sam styl autora i sposób prowadzenia przez niego
narracji. Choć opisów w „Powstaniu” nie brakuje to jednak nie są aż tak
rozbudowane i skupiają się na opisu zdarzeń i miejsc, tracąc na swojej
wzniosłości, jednocześnie gubiąc lekki dysonans, który powstawał przez to w „Mechanicznym”.
Powieść nabiera więc nieco bardziej awanturniczego charakteru.
W
„Powstaniu” mamy do czynienia z jeszcze jedną, dość istotną, zmianą. Choć dalej
obserwujemy Jaxa i Berenice, to Visser odchodzi na zdecydowanie dalszy plan.
Jego miejsce zajmuje kapitan Longchamp, dzięki któremu możemy obserwować to, co
dzieje się w Nowej Francji. Nie jest to wprawdzie postać tak ciekawa, jak nasz
ksiądz, jednak sprawdza się w swojej roli. Jednocześnie taki wybór autora
sprawia, że mamy dwóch, a nie jednego klnącego bohatera, co potęguje właśnie
awanturniczy charakter drugiego tomu „Wojen alchemicznych”.
Autor
w kontynuacji nawiązuje mocno do „Piotrusia Pana”, rozbudowując mit dotyczący
Nibylandii. Ponieważ obecnie tego typu zabiegi są modne i raczej lubiane,
wydaje mi się, że sporej ilości czytelników przypadnie do gustu. Jednocześnie
Tragillis nie przepisuje baśni, a jedynie nawiązuje do niej, więc nie jest to
zbyt nachalny zabieg.
„Powstanie”
po prostu polecam. To bardzo przyjemna przygoda, która w kontynuacji traci
nieco na swojej filozoficznej warstwie, ale jednocześnie pozostawia czytelnikom
możliwość czerpania z tej historii dobrej zabawy.
*
* *
Van
Breugel wyciągnął klucz i zdmuchnął świecę. Sprawiał wrażenie, jakby oczekiwał
od Berenice jakiejś reakcji, wydała więc z siebie niezobowiązujące mruknięcie.
Horolog
uznał najwyraźniej, że nie zrobiło to na niej wrażenia.
–
Uprzedzałem, że to nic, czego by pani już wcześniej nie widziała tysiąc razy.
–
Istotnie – odparła.
Ale
się mylił. Zaprezentował jej właśnie tajemną zegarmistrzowską procedurę, za
której pomocą dało się zmienić zapisane metageas w działającym mechanicznym.
Fragment
„Powstania” Iana Tregillisa
To chyba moja ulubiona część trylogii. Dużo się działo i faktycznie te kwestie filozoficzne nie były w drugim tomie tak bardzo zaakcentowane. I bardzo docenia sceny bitew między Holendrami i Francuzami, to coś niesamowitego, zdecydowanie to jedna z namocjniejszych zalet książki :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytalam nic z tego, ale podoba mi sie to, że jest bazowanie na czesci pierwszej. Przyznam ze po tej recenzji jestem ciekawa ksiazki i chyba nawet pojde poszukac w bibliotece :D PS: Dziekuje za celna uwage odnosnie mojego wpisu. Coz kazdy jest omylny :) Pozdrawiam serdecznie!!
OdpowiedzUsuńTrudno by tom drugi nie był bazowany na pierwszym ;p
UsuńSpoko ;)
Jakoś nie mam przekonania do tej serii, ale może z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńChyba najlepsza część trylogii, a kapitana Longchamp'a po prostu wielbię. :D
OdpowiedzUsuńHmmm .. jestem ciekawa jakie ja wrażenie miałabym po takiej książce ;)
OdpowiedzUsuńZ wielką chęcią obserwuję i zapraszam do siebie :
https://kobiecomania.blogspot.com/
Przesyłam całusy <3
A mnie jakoś akurat do tych książek nie ciągnie, choć zaintrygowałaś mnie tym Piotrusiem Panem :)
OdpowiedzUsuńZ racji, że nie czytałam nic z tej serii, nie mam pojęcia o czym piszesz, ale piszesz to tak ciekawie, że aż mam ochotę do tej serii zajrzeć!I zdecydowanie madz rację z motywem Piotrusia Pana, mnie z pewnością motyw Nibylandii wydaje się ciekawy ��
OdpowiedzUsuńMuszę rozejrzeć się za tą serią!
OdpowiedzUsuńŚwietny post, muszę na początek zabrać się za pierwszy tom. Ale myślę, że zabiorę się za toą pozycję, może nie w najbliższym czasie, ale w niedalekiej przyszłości.
OdpowiedzUsuń