Była
najzwyczajniejszą w świecie, szarą nastolatką. Do czasu... do czasu, w którym
nad Ziemią pojawił się statek kosmiczny, którego właściciele stopniowo zaczęli
wyniszczać ludzkość, zsyłając na nią katastrofy. Cassie (Chloe Grace Moretz)
próbuje przetrwać i odnaleźć swojego młodszego brata, Sama (Zackary Arthur).
Do
młodzieżowych filmów science-fiction podchodzę jak pies do jeża. Niełatwo jest
stworzyć coś, co uznałabym za przynajmniej znośne, ale na szczęście „Piątej
fali” jakimś cudem to się po prostu udało.
Dla
jasności już na początku podkreślę: to nie jest dobry film, jeśli potraktujemy
go jako pełnowartościowe post-apo. Ale jako coś dla młodzieży... nie jest zły.
W
moim odczuciu to początek „Piątej fali” wypada najlepiej. Sam pomysł na
apokalipsę jest naprawdę ciekawy: ludzkość jest powoli mordowana. To
niepokojąca i mocna wizja, która naprawdę wydaje się być całkiem oryginalna.
„Piąta fala” ang. „The 5th Wave” młodzieżowa post-apokalipsa reż. J. Blakeson |
„Piąta fala” jako coś, na co patrzymy jednym
okiem, oglądając ją w tle sprawdza się całkiem przyjemnie. Film jest płynny i
całkiem mily dla oka, motywacje bohaterów zaś bardzo proste, więc nie
sposób się w nich pogubić. Spodobało mi się też to, że Cassie nie próbuje
ratować świata: ona idzie uratować brata. To jest jej motywacja, to jest jej
cel. I dobrze: bo dzięki temu obraz nabiera odrobiny realizmu.
Niestety,
to młodzieżowe science-fiction działa tylko tak długo, jak nie zastanawiamy się
nad detalami. Jeśli to zrobimy dobre wrażenie zawala się niczym domek z kart.
Jak
to z filmami kierowanymi do tego targetu bywa, „Piąta fala” to ogrom dziur
fabularnych. Wiele rzeczy gdzieś w trakcie gubi swój sens. Działanie obcych
robi się głupie, a o jednym z bohaterów w pewnym momencie po prostu zapominamy
i tyle: nikt nam nie mówi, co się z nim stało, go po prostu nagle nie ma. Sama
historia zaś jest dość prosta do przewidzenia, a zwroty fabularne po prostu są
bardzo jasne dla kogoś, kto choć trochę orientuje się w temacie.
Muszę
dodać, że mam drobny problem z samymi zdjęciami. Post-apo kojarzy mi się raczej
z mrocznym, brudnym klimatem, a „Piąta fala” to bardzo kolorowy film, w którym
po prostu brakuje ducha.
Nie
widzę sensu dłużej rozwodzić się nad tym filmem. Jako „odmóżdżacz” może
zadziałać, zapewne młodsza młodzież też będzie nim usatysfakcjonowała, ale
daleko temu działu do wybitnego filmu. Niemniej, zawiera w sobie kilka
ciekawych pomysłów, co daje mi nadzieję na to, że książkowy oryginał wypada
lepiej. Jeśli tak jest: dajcie mi znać w komentarzach.
Może obejrzę ten film, ale najpierw wezmę się za książkę. Jestem ciekawa czy mi się spodobają. ;)
OdpowiedzUsuńTeż najpierw chcę przeczytać książkę. Czeka już u mnie baaardzo długo na półce...
UsuńRzadko sięgam po taką tematykę.
OdpowiedzUsuńFilmu nie mam zamiaru obejrzeć, ale po książkę na 100% sięgnę :D Pozdrawiam Książkowa Dusza
OdpowiedzUsuńMi sie podobał i wlasnie lubie kiedy filmy nie są mroczne a kolorowe:-P
OdpowiedzUsuńTylko to po prostu do tego konkretnego gatunku kompletnie nie pasuje ;P Post-apo to mroczne klimaty raczej.
UsuńJa i tak mam mało czasu na oglądanie, więc nie jestem zbytnio zawiedziona faktem, że nie mam go wystarczająco dużo, żeby nadrobić "Piątą falę" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
W sumie potwierdziłaś dokładnie to, czego zdołałam domyślić się na temat tego filmu po zobaczeniu jego trailera ;) Może i ja kiedyś sobie włączę ten "odmóżdżacz", ale powoli zaczynam wyrastać z tego typu fantastyki. Przestaje mnie już bawić po prostu, co zauważyłam zwłaszcza ostatnio, gdy po długiej przerwie zabrałam się za młodzieżówki... Ale znając życie, to tylko kwestia czasu, aż usiądziemy z przyjaciółką przed telewizorem i zrobimy sobie swoją prywatną lożę szyderców. :D Czasem trzeba się odchamić.
OdpowiedzUsuńTen film mam na uwadze już od dłuższego czasu :) Przyjdzie na niego pora w trakcie sesji :D
OdpowiedzUsuń