John
Wick (Keanu Reeve) niegdyś był legendą: płatnym zabójca, z którym nikt nie mógł
się równać. Po tym, jak się zakochuje, odchodzi z biznesu. Gdy jednak po śmierci
żony, syn (Afie Allen) jego byłego pracodawcy (Michael Nyqvist) zabija jego psa
i kradnie samochód, powraca, aby się zemścić.
Nieczęsto
oglądam „typowe” akcyjniaki – takie bez wątku fantastycznego, w których główną
role odgrywa po prostu strzelanie do siebie i bijatyki na pieści. Dlatego „John
Wick”, mimo bycia filmem raczej wtórnym, po prostu okazał się być dla mnie całkiem
przyjemna odskocznią.
Jak
to z filmami akcja bywa, „John Wick” to bardzo prosta historia, połączona z
ogromna ilością strzelania i pościgów. Jak to zwykle ze mną bywa, podoba mi się
fakt, ze główny bohater nie próbuje ratować świata: ma do załatwienia prywatną sprawę
i nie kryje się z tym, po prostu robiąc swoje.
Jednocześnie na uwagę zasługuje naprawdę przyjemna
dla oka choreografia. Twórcy filmu nie zapominają o tym, ze bron trzeba przeładować,
a obserwując samego Johna Wicka miałam wrażenie, ze hej! To faktycznie
jest człowiek, który mógł być genialnym płatnym zabójcą, biorąc pod uwag to,
jak się rusza i jakie ma pomysły w trakcie samej walki.
„John Wick” (2014) reż. David Leitech, Chad Stahelski akcja |
Dzięki
temu, ze sceny akcji ogląda się bardzo płynnie i bardzo przyjemnie, seans
zlatuje naprawdę szybko, zwłaszcza, ze
to nie jest szczególnie długi film (trwa nieco ponad półtorej godziny). A ze
jest napakowany akcją i właściwie nie ma przestojów, trudno się w trakcie niego
nudzić.
Oczywiście,
w „Johnie Wicku” nie znajdziecie głębokich rozważań dotyczących psychiki głównego
bohatera. Większość informacji jest nam podawana w półsłówkach, krotko i na
temat, dzięki czemu wiemy o co chodzi. Poza tym to w żadnym razie nie jest film
zupełnie „na poważnie” – w pewnym sensie tworzy swoje własne uniwersum, w którym
istnieje „gildia zabójców”, mająca własne układy, własny hotel, klub i walutę.
Podejrzewam,
ze gdybym miała ochotę wytykać temu filmowi błędy logiczne, znalazłoby się ich całkiem
sporo. Ale... jak już wspominałam, to nie jest dzieło poważne, a coś, co ma nam
dostarczy rozrywki przez sceny akcji, w których John Wick biega z pistoletem i
po prostu wymiata. I po prostu nie czuje potrzeby, by to robić.
Sam
John to po prostu człowiek, który wie co robi i ma konkretny cel. Zabawne jest
to, jak wszyscy trzęsą się przed nim, mimo ze podobno jest już na „emeryturze”.
Ciekawa jest tez jego relacja z Marcusem (Willem Dafoe): żałuje jedynie, ze została
nam podana w bardzo skromnej wersji.
To
nie jest filmowe dzieło sztuki; to nie jest film, do którego będę wracać myślami.
Ale... ale jednocześnie jako kino akcji działa naprawdę nieźle. Nie przesadza z
patosem, jest zgrabne, z dobrym rytmem. Także jeśli szukacie właśnie czegoś
takiego „John Wick” to film, który po prostu można obejrzeć.
Ja nie lubię takich filmów :P
OdpowiedzUsuńChyba trochę głodna byłaś podczas pisania, bo ci trochę polskich znaków uciekło :D
W których miejscach? Bo ślepa jestem, a blogspot mi ich nie podkreśla xD
UsuńSerio? Kto nie lubi takich filmów! Ja oglądnąłem obydwie części z zachwytem.
Usuńhm, może kiedyś obejrzę, bo lubię Keanu :D no i jak jest logika w scenach akcji i bohaterowie muszą przeładować broń to już jest przełom w amerykańskim kinie :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie, jest! Ale nie myśl, że to jest w 100% logiczne dzieło: to po prostu fajny akcyjniak xD
UsuńA co powiesz o Atomic Blonde? :)
OdpowiedzUsuńNic nie powiem - bo nie znam ;P
UsuńTematyka kompletnie nie moja :(
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o fabułę to niekoniecznie mnie ciągnie ale bardzo lubię Reevesa więc pewnie któregoś wieczoru zasiąde i obejrzę :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś obejrzę. :)
OdpowiedzUsuńObserwuję. :)
Ogólnie też nie lubię tego całego mordobicia i pukania do siebie z pistoletów. Ale trafiają się właśnie takie produkcje, które dają świetną rozrywkę z doskonałą obsadą i szczyptą humoru. Można całkiem przyjemnie spedzić czas przy tym seansie ;)
OdpowiedzUsuńOglądałam ten film i chyba przypadł mi on do gustu chociaż tak jak ty niezbyt przepadam za filmami akcji :). Bardzo ładnie napisana recenzja
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ponad 60 książek w tym roku, ale ani jednej z Twojego stosiku :(
OdpowiedzUsuńNie lubię takich filmów, a jednak ten faktycznie ma coś w sobie. Może ni ejst jakiś bardzo super, jednak wart obejrzenia :)
OdpowiedzUsuńNie lubię filmów akcji (prócz komedii sensacyjnych z lat '80 i '90), ale ten uwielbiam. Lekko przegięta, nierealna, nie traktująca siebie poważnie. Jeśli nie oglądałaś spróbuj Kingsmana. Piękna parodia Bonda, ale taka z klasą :)
OdpowiedzUsuńNie widziałam go jeszcze, ale zobaczymy, może kiedyś się uda :D
Usuń