sobota, 14 października 2017

Boży wojownicy: Chciałabym uwielbiać. Ale nie potrafię.


Przy tomie pierwszym żaliłam się, że zajął mi dużo czasu... Cóż, wiedźcie, że kontynuacja zabrała mi go więcej i nie powiem, bym była z tego powodu szczególnie zadowolona.

Tytuł: Boży bojownicy
Tytuł serii: Trylogia husycka
Numer tomu: 2
Autor: Andrzej Sapkowski
Liczba stron: 593
Gatunek: historyczne fantasy
Wydanie: SuperNowa, Warszawa 2004

Reinmarowi udało się uciec do Pragi, w której przebywa razem z dwójką przyjaciół. Choć w Czechach są już od dwóch lat, najlepsi magowie nie potrafią do końca dociec kim i skąd pochodzi duch Samsona Miodka. Wybierają się więc w podróż do człowieka, który być może jako jedyny będzie w stanie to odkryć.
Naprawdę chciałabym móc uwielbiać „Bożych bojowników”. Chciałabym móc ich wychwalać i zachwycać się stylem autora. Niestety, nie potrafię, bo poza pojedynczymi fragmentami drugi tom trylogii husyckiej po prostu śmiertelnie mnie nudził.
Nie chcę mówić, że Sapkowski nie potrafi pisać i stylizować języka, bo to byłoby kłamstwo. Posługuje się dobrą polszczyzną, jednocześnie wiedząc, jakich słów użyć, by oddać XV-wiecznego ducha i nie sprawić, by czytelnik nie rozumiał o czym mówi. W porównaniu do tomu pierwszego kontynuacja jest też zdecydowanie bardziej poważna. I choć nie mam nic przeciwko poważnym pozycją  „Boży bojownicy” po prostu mnie nudzili, zarówno pod względem fabularnym, jak i pod względem prowadzenia narracji.
Nie czuje się kompletnie związana z bohaterami. Cokolwiek oni robią – ja mam gdzieś. Jakby tego było mało, historia polega na przemieszczaniu się, myśleniu Reinmara o kobietach, na trafianiu głównego bohatera do niewoli i na ratowaniu go przez przyjaciół. Czyli: na tym samym, na czym w tomie poprzednim. Jedynie teraz mamy więcej husytów, nieco więcej magii, a zdecydowanie mniej pań. Teraz nasz główny protagonista sobie po prostu czasem o nich myśli. Niby dobrze, ale... z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że jednak wolałam, gdy Reinmar uganiał się za paniami, niż walczył za swoją nową wiarę.
Prowadzenie narracji zaś było dla mnie bardzo toporne, zwłaszcza, gdy do akcji wchodził kolejny szlachcic, który w ogóle mnie nie interesował. Dysputy polityczne, knucia i planowania to coś, co w „Bożych wojownikach” według mnie nie wypada najlepiej. Choć może po prostu mnie to nudziło, bo nijak nie potrafiłam spamiętać takiej ilości postaci i po prostu nie wiedziałam, jakie są ich motywy?
Oddać jednak muszę książce jedno: niektóre ze scenek są po prostu piękne i tak przyjemne w odbiorze, że miałam ochotę nie przestawać ich czytać. Najbardziej w pamięci zapadła mi scena z utopcami, która wypada naprawdę interesująco i barwnie. Niestety, zaraz po tych ładnych fragmentach mamy kolejne nudne przygody i dyskusje polityczne...
Mam wrażenie, że nie powinnam o tej książce w ogóle pisać. Że powinnam ją lubić i uwielbiać, bo to przecież Sapkowski! A skoro nie lubię – to się nie znam. Ale z drugiej strony, przecież nie muszę lubić wszystkiego, prawda?
Ponieważ posiadam wszystkie trzy tomy zapewne zapoznam się także z zakończeniem, sądzę jednak, że będę musiała się do tego nieźle zmuszać. Bo choć tak gorąco chciałabym tę Trylogię kochać to na ten moment kojarzy mi się w powtarzalnością i nudą.

* * *

Ni ludzi nie znasz, ni procesów historii – drzekł zimno Konrad z Oleśnicy. – A to przekreśla cię jako inkwizytora. Powinieneś wiedzieć, Grzesiu, że zawsze są dwa bieguny. Jeśli będzie horrendalna legenda, to będzie i antylegenda. Kontrlegenda. Jeszcze bardziej horrendalna. Gdy spalę sto osób, za sto lat jedni będą dowodzić, że spaliłem tysiąc. Inni: że nie spaliłem nikogo. Za pięćset lat, jeśli ten świat potrwa tak długo, na każdych trzech z przejęciem gadających o lochach, torturach i stosach przypadnie przynajmniej jeden błazen, według którego żadnych lochów nie było, tortur nie stosowano, Inkwizycja była pełna kompasji i sprawiedliwa jak ojciec, karała nie srożej, jak tylko ojcowskim napomnieniem, a te wszystkie stosy to wymysł i heretyckie oszczerstwo. Rób więc swoje, Grzesiu, a resztę zostaw historii. I ludziom ją rozumiejącym. I nie pieprz mi, proszę, o sprawiedliwości. Nie dla sprawiedliwości została powołana instytucja, w której pracujesz.




Fragment „Bożych wojowników” Andrzeja Sapkowskiego

21 komentarzy:

  1. Popularne książki tak mają, że nie wszyscy je lubią, a jest ich mniejszość. Ja sama boje się sięgać po niektóre popularne powieści, bo boje się, że nie zrozumiem ich fenomenu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nie chodzi o to, ze to jest popularne - a o to, ze "Wiedzmina" uwielbiam. To teoretycznie powinnam tez...

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc nie mogę przekonać się do twórczości Sapkowskiego. Przeczytałam 3 tomy z serii o Wiedźminie i jakoś nie dalej nie chce przez to przechodzić. I kiedy większość osób zachwala książki Sapkowskiego, ja czuje się dziwnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedźmin jest doskonały, ale nie jest napisany najprostszym stylem, dlatego nie każdemu będzie odpowiadał. Jednak Sapkowski stylizuje język i bawi się polskim, a w to trzeba umieć się wgryźć.

      Usuń
  3. Nie miałam styczności z autorem, ale mam już go długi czas na uwadze, chociaż fantastyka to nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wiedźmina" warto znać, choćby przez jego popularność.

      Usuń
  4. Zaglądałam do tej książki, ale to zdecydowanie nie moje klimaty, więc odłożyłam bez żalu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tak mam, że kocham Wiedźmina, ale do innych książek autora mi się nie spieszy :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wstyd się przyznać, ale jeszcze nigdy nie czytałam żadnej książki autora ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ma czegoś takiego, że powinno się lubić coś popularnego i przez wielu uznawanego za dobre. Książka ci nie podeszła - trudno, zdarza się. Ja akurat Trylogię husycką lubię bardzo, między innymi za tę mnogość różnych postaci reprezentujących różne, najczęściej sprzeczne interesy i za te wszystkie intrygi polityczne, które ciebie nudzą. No ale przecież nie będę cię wyzywać w necie ani obrażać cię, bo jedna z moich ulubionych książek nie jest dla ciebie. Mam nadzieję, że przeczytasz trzeci tom i jestem szczerze ciekawa twojej opinii o zakończeniu, które jest dosyć kontrowersyjne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już pisałam wyżej, chodzi raczej o to, ze uwielbiam Wiedźmina - i bardzo chciałabym lubić kolejna książkę tego autora. Zdanie innych, czy popularność naprawdę mam gdzieś w tym przypadku ;P Trzeci to mam na polce i przeczytam, ale... to kiedyś, jak mi się zachce :D

      Usuń
    2. Ach, jeszcze co do intryg politycznych: ja je z reguły bardzo lubię. Ale ta książka w pewnej chwili sprawiła, że kompletnie nie interesowały mnie postacie, więc... te intrygi także.

      Usuń
  8. Podziwiam, ja nie dałam rady przeczytać tej książki. Była to moja pierwsza książka Sapowskiego - dobrze że spróbowałam jeszcze raz z Wiedźminem bo tak bym traciła bardzo wiele :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Twórczośc Sapkowskiego to nie jest coś za czym przepadam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nigdy nie rozumiałam szału nad Wiedźminem, ale to pewnie dlatego, że nie czytałam :D Chociaż wydaje mi się, że i tak nie byłyby to moje klimaty więc i tym razem podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedźmin to seria, którą po prostu warto poznać, jeśli masz chwilę: jest tak znana i głośna, że warto wiedzieć, o czym się mówi :D A może akurat okaże się, że jego baśniowość Cię kupi :D

      Usuń
    2. Ja również nie czytałam, ale przyznam się szczerze że to nie moje klimaty. Choć próbowalam zmienić zdanie, tak NIGDY nie wychodziło więc.. odpuściłam :d

      Usuń
  11. Całą Trylogię husycką przeczytałam na jednym oddechu, zresztą dwa razy, a czego za pierwszym razem nie zrozumiałam prawie nic - za dużo wydarzeń, za szybkie tempo, za dużo bohaterów. Za drugiem razem bardziej na to uważałam i nie gubiłam się. Ale przyznaję, Trylogia ma sporo wad, jest strasznie pomieszana, taki kogel-mogel ludzi, wydarzeń i historii. Ale to uniwersum wciągnęło mnie po szyję, dosłownie. Do tego język - dla mnie, miłośnika historii i języka coś cudownego. Opisy przyrody, wydarzeń historycznych, bitew - dla mnie cała książka mogłaby tym być. Nie powiem Ci, czy ostatnia część jest lepsza, wydaje mi się, że Reynevan bardzo dojrzał w tym ostatnim tomie, wszystko jest trochę poważniejsze, smutniejsze...
    Ostatnio planuję nawet wypad na Śląsk śladami bohaterów Trylogii ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. No cóż, szkoda. Ja na pewno nie zamierzam po tę trylogię sięgać, przypuszczam, że też bym się nudziła. Za to zamierzam się zapoznać z Wiedźminem, bo chcę po prostu wiedzieć, jak Sapkowski pisze i czy to mi w ogóle podejdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Słyszałam, że ta seria jest świetna, więc jestem bardzo zdziwiona, że tak ją odbierasz, ale chyba po prostu każdy oczekuje czegoś innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja zawsze "widziałam" w fandomie trzy grupy ludzi:
      1 - Sapkowski zawsze we wszystkim, czyli typowy fan
      2 - Wiedźmin jest lepszy, Trylogia jest gorsza, bo autor stracił lekkość języka
      3 - Trylogia dużo lepsza
      Ostatnio widzę zdecydowaną przewagę grupy drugiej :D

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony