poniedziałek, 27 listopada 2017

Ruda sfora: Wśród syberyjskich mitów

Stary szaman z jednego z jakuckich rodów odchodzi do zaświatów, zawołany przez duchy swoich przodków. Jego następca, młody Ergis, nie jest wcale zachwycony rolą, jaka została mu przypisana. Gdy jednak ujawniają się jego moce, odkrywa, że z tym drugim światem coś jest nie tak... Razem z przyjaciółmi, którzy staną mu na drodze, próbuje odkryć co.

Maja Lidia Kossakowska uwielbia szamanizm i wszelakie mitologie. „Ruda sfora” doskonale to potwierdza: pisarka sięgnęła do świata syberyjskich mitów i postanowiła stworzyć na ich bazie swoją własną opowieść.
Jednak o ile jej „Takeshi”, czy „Zastępy anielskie” to książki lekkie, ale kierowane raczej dla starszego czytelnika, tak „Ruda sfora” wypada bardzo młodzieżowo. Przede wszystkim nasz główny bohater, Ergis, ma czternaście lat, co już sprawia, że trudno traktować go poważnie. Wprawdzie ma dorosłego opiekuna, wojownika Elleja, który prowadzi go przez całą powieść i pilnuje, by nie stała mu się krzywda, jednak tu pojawia się kolejna cecha typowa dla książek kierowanych ku młodszym czytelnikom. Mimo że heros jest zdecydowanie dorosły, wydaje się być co najwyżej jego starszym bratem. To samo dotyczy innych postaci, które poznajemy nieco bliżej: jeśli ich główną rolą nie jest wniesienie rozrywki do tekstu, to zachowują się podobnie jak nasz główny bohater.

Tytuł: Ruda Sfora
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Liczba stron: 488
Gatunek: fantasy
Wydanie: Fabryka Słów, Lublin 2014
Poza tym mimo bardzo ciekawego świata przedstawionego, fabuła jest wyjątkowo prosta i wręcz oklepana: mamy chłopca, który jest wyjątkowy i który jako jedyny ma moc pokonania zła, dlatego z grupą przyjaciół musi stawić mu czoła. A szkoda... bo z tego świata mogłoby wyjść coś naprawdę  nietuzinkowego. On sam jest bardzo barwny i ciekawy, zwłaszcza, że o ile mitologii słowiańskiej, czy greckiej mamy od groma w literaturze, o tyle na książki traktujące o mitologii syberyjskiej nie tak łatwo już wpaść.
Zdecydowanym atutem tej powieści jest jej zakończenie: choć po części się go domyśliłam to zdecydowanie pokazało, że „Ruda sfora” jako powieść młodzieżowa do książek tego typu może jeszcze wnieść powiew świeżości. Niestety, to dotyczy tylko książek kierowanych do nastolatków: dla czytelnika nieco bardziej obytego z literaturą to będzie co najwyżej ciekawy i miły akcent.
Styl Kossakowskiej jest lekki, ciepły i dość barwny, co sprawia, że „Rudą sforę” czyta się szybko i przyjemne. Wprawdzie nie jest to autorka o wybitnym piórze, ale lubię jej książki za to, że pozwalają czytelnikowi się odprężyć i jednocześnie zawierają w sobie sporo ciekawych pomysłów, nawet, jeśli nie są w pełni wykorzystane.
Na koniec muszę wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy dotyczącej powieści. Mianowicie, w mitologii syberyjskiej ogromną rolę pełni koń. Dlatego „Ruda sfora” może okazać się bardzo dobrym wyborem dla osób, które te zwierzęta sobie cenią i przy okazji lubią fantastykę. Zwłaszcza, że Kossakowska także zdaje się za nimi przepadać i zwierzęta zarówno w tej, jak i w innych jej książkach, są naprawdę przyjemnymi i pełnowartościowymi charakterami. Choć nie przeczę: w przypadku „Rudej sfory” główna postać z kopytami zamiast stóp pełni jednak w sporej mierze rolę rozrywkową.
Jeśli szukacie książki młodzieżowej, bez nadmiaru romansu, która będzie dość kreatywna i ciepła, „Ruda sfora” powinna sprawdzić się Wam doskonale. Będzie również dobrą odskocznią po ciężkim dniu, która wprowadzi Was w świat północnych legend. Nie jest to jednak lektura, którą koniecznie i na pewno trzeba przeczytać, zwłaszcza, że bardzo podobne motywy można znaleźć choćby w „Siewcy wiatru” tej samej autorki, którą uważam za bardziej uniwersalną, jeśli chodzi o wiek czytelnika: „Ruda sfora” jest po prostu wyraźnie kierowana dla nastolatków.

* * *

A teraz powiadają pewnie, że oszalałem. Ale ja muszę ocalić pamięć. Błysk, iskrę, blady cień pamięci. Dusze wędrują, dzielą się i znikają. Rosną niczym kryształy. Wystarczy, że pozostanie odprysk, drobny jak najmniejsze ziarenko. Nasz świat został brutalnie napadnięty. Nie przetrwa. Istoty zrodzone daleko stąd z cierpienia i gniewu, żądzy i podłości, smutku i pragnienia pokonają nas, bo nie chcą zrozumieć, że wszystko przenika duch życia.

Fragment „Rudej sfory” Mai Lidii Kossakowskiej


12 komentarzy:

  1. Ostatnio często widzę pozytywne opinie na temat twórczości autorki. Mam nadzieję, że wkrótce przeczytam jakąś jej książkę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem kupiona! Lubię takie przygodówki z młodymi bohaterami, zawsze bardzo dobrze mi się to czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Rudej sforze zakochałam się w twórczości Kossakowskiej. Jak dla mnie autorce udało się bardzo oryginalnie ubrać te oklepane w fantastyce wątki, bo to klasyczna powiesć drogi (jest drużyna, wyruszamy na przygodę) i przyznam, że zakończenie mnie nawet trochę zdruzgotało. A Siewcę już mam na półce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że powieść drogi mocniej czuć u Kossakowskiej w "Bramach światłości" - tam po prostu bohaterowie wyraźnie mówią o wyprawie. Tutaj owszem, mamy ją, ale nie w aż tak bardzo oczywisty sposób.

      Usuń
    2. I w Rudej sforze w sUmie jest też takie klasyczne zbieranie drużyny, na szczęście jeszcze mnie takie klasyczne motywy nie znudziły :>

      Usuń
    3. Chodzi mi o to, że tutaj ta wyprawa wychodzi "naturalnie" - ktoś na kogoś wpada i robimy drużynę w ten sposób. Tam przybywa pani archeolog, mówi, że jest coś do ogarnięcia i wszyscy się szykują do drogi :D

      Usuń
  4. Mam w planach "Rudą sforę" od dłuższego czasu. Bardzo lubię "Zastępy Anielskie". Ale zaskoczyłaś mnie tym, że jest to bardziej książka młodzieżowa. Kiedyś pewnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię Kossakowską i nadal mam przed sobą kilka jej książek. Ta nadal do nich należy. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety nie przepadam za taką tematyką :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak jak mówisz, raczej dość lekka pozycja i z mocnym nakierowaniem na młodszego odbiorcę - nie zmienia to faktu, że obok cyklu anielskiego jest to moja ulubiona ksiązka Kossakowskiej. Żadne późniejsze już tak do mnie nie trafiły. No i ta mitologia jakucka - nie znam żadnej innej powieści w tych klimatach, co też było miłą odskocznią.

    OdpowiedzUsuń
  8. Też polecam :) Choć dla mnie była ciut cięższa w odbiorze niż Zastępy Anielskie :D

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony