poniedziałek, 13 listopada 2017

Dwór mgieł i furii: Koniec „dobrej” passy Maas

Feyra odzyskała swojego ukochanego i pokonała ciążącą na jego dworze klątwę. W zamian zyskała nieśmiertelność, ale także obowiązek, aby w miesiącu jeden tydzień spędzić na Dworze Nocy pod opieką znienawidzonego przez nią Rhysanda. Nie jest to jednak jej jedyny powód do zmartwień. Ukochany Tamlin zdaje się bowiem ukrywać przed nią coraz to więcej rzeczy.

Pierwszy tom serii wypadał przeciętnie. W miarę sprawdzał się jako nowa wersja „Pięknej i Bestii”, mając w sobie wiele błędów logicznych, ale jako tako trzymając się kupy. Niestety, o kontynuacji zdecydowanie nie mogę tego powtórzyć. Nie dość, że baśniowości już tu nie uświadczymy to na dodatek Maas z romansu próbuje zrobić rasową fantastyczną powieść przygodową.  Z nienajlepszymi skutkami.
Gdybym była mężczyzną i miała wybrać spośród pisarzy kandydatkę na swoją żonę na pewno nie byłaby to Sarah J. Maas. To, jak kapryśne tworzy postacie jest wręcz niewyobrażalne. Nasza ukochana Feyra na samym początku powieści uznaje sobie, że Tamlin jest zły. Dlaczego? Bo właśnie zmienia się system rządów, sytuacja jest niespokojna, a on się o nią boi, więc nie pozwala jej ruszać się poza dwór. I to jest doskonały powód, by go nienawidzić! Przy okazji to też doskonały powód, by wybaczyć facetowi, który uczynił jej niejedno świństwo i prędko uznać go nie za wroga, a za przyjaciela.
Tytuł: Dwór mgieł i furii
Tytuł serii: Dwór ciernii i róż
Numer tomu: 2
Autor: Sarah J. Maas
Liczba stron: 768
Gatunek: fantasy, romans
Wydanie: Uroboros, Warszawa 2016

Oczywiście, same czyny Tamlina też niekoniecznie są bardzo sensowne i logiczne. Przykład? Już podaje! Mimo że Feyra zdobyła kilka nowych, magicznych darów on nie ma zamiaru pomóc jej w ich rozwoju, ponieważ ktoś może to zobaczyć i uznać, że jego dwór szykuje się do wojny, co mogłoby sprowokować cudzy atak. I nikogo nie obchodzi, że Tamlin raczej ufa swoim ludziom i że przecież nikt nie musiałby się dowiedzieć o tym, że ją szkoli.
„Pięknej i Bestii” ani jakiejkolwiek innej baśni w tej powieści po prostu nie ma. Maas chyba uznała, że dość już cudzych bajek i zaczęła kreować swoją własną. Choć muszę przyznać, że pod względem samego klimatu panującego na nim Dwór Nocy podoba mi się bardziej, niż Dwór Wiosny to tak naprawdę to jedyna zaleta takiego wyjścia. Wypada jednak lepiej nie przez dobrą kreacje postaci na nim, a przez stworzenie grupki przyjaciół: na Dworze Wiosny po prostu wiało nudą, bo tak naprawdę w przeciągu dwóch tomów poznaliśmy aż czterech jego członków, razem z Feyrą i pewną niekoniecznie ciekawą kapłanką. Obserwując Dwór Nocy możemy przynajmniej skupić się choć na chwilę na innej relacji, niż relacji Feyry z Tamlinem.
Sama część przygodowo-fantastyczna wypada jednak koszmarnie. Maas stara się kreować świat z rozmachem, ale ostatecznie całość jest bardzo schematyczna. Mamy zadanie do wykonania; teleportujemy się, albo lecimy w miejsce zdarzeń; robimy co mamy z jakimiś przygodami po drodze i wracamy. Wracamy, by zobaczyć, jak bardzo Feyra lubi swojego nowego chłopaka, chwilkę odsapnąć... i ruszyć po raz kolejny w niemal identyczną oraz bardzo niebezpieczną wyprawę.
Z „Dworem mgieł i furii” mam jeszcze jeden problem. Mianowicie, nie wiem do końca dla jakiej kategorii wiekowej kierowana jest ta powieść. Z jednej strony relacje między postaciami oraz sam sposób prowadzenia fabuły sugerowałby young adult, ale z drugiej dość dokładne opisy seksu, chwilami wręcz zalatujące erotykiem sprawiają, że ta powieść to jednak new adult.
Styl Maas pozostawia wiele do życzenia. Jest prosty i klarowny, przez co powieść czyta się bardzo szybko, ale bardzo irytowało mnie to, że co chwilę powtarzała jakieś słowo, chcąc je podkreślić – p o d k r e ś l i ć – co przy tak częstym używaniu wypada głupio i dziecinnie (np. str. 732 – „Cztery królowe spojrzały na nas z wyższością i nienawiścią.Nienawiścią.”). Nie operuje też językiem w zbyt dojrzały sposób.
Niestety: to nie jest dobra powieść. Choć styl Maas nieco się rozwinął od czasu „Szklanego tronu” to dalej daleko jej do dobrej pisarki. Cóż, przynajmniej swoje zarobi, patrząc na popularność jej powieści!

* * *

Dlaczego istoty lgną do innych istot? Może kochają miejsce, w które się udają, tak bardzo, że uznają podróż za wartą ryzyka. Może będą tak wracać, aż zostanie jedna gwiazda. Może ona będzie powtarzać tę podróż po kres czasów w nadziei, że kiedyś pewnego dnia, jeśli będzie wracać wystarczająco często i wytrwale, jakaś inna gwiazda znów ją odnajdzie.

Fragment „Dworu mgieł i furii” Sary J. Maas

17 komentarzy:

  1. Kurczę, jestem w szoku, bo tak dużo osób chwali tę serię... Ale chyba i tak się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jakim szoku, ja od dawna krzyczę, że Maas nie potrafi pisać xD

      Usuń
  2. Cała seria jeszcze przede mną bo czekałam aż wyjdą wszystkie tomy żeby w końcu się za to zabrać. Zobaczę czym tak jarają się tłum przez ostatnie miesiące :)

    booklicity.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje zdanie już znasz, teraz mogę dodać tylko, że z perspektywy trzeciego tomu, drugi wydaje się całkiem sensowny i ciekawy.
    Chociaż z Feyrą nie mogę się do końca zgodzić - nie na samym początku, bo jednak długo próbuje go usprawiedliwiać, poza tym też nie byłabym zachwycona, gdybym jednego dnia mogła cieszyć się swobodą, a następnego ktoś wtłaczał mnie w ramy dziewiętnastowiecznej panienki. Za to zakończenie i decyzja Feyry co do przyszłości Dworu Wiosny jest niesamowita i tak bardzo sensowna, że aż wcale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie... ona przecież nigdy na Dworze nie mogła się cieszyć swobodą. W rodzinnym domu też nie miała wcale lepiej (przywiązana przez biedę). Poza tym w części pierwszej tak bardzo sobie słodzili, a tu nagle, BACH! Nie lubię cię, bo tak mi się podoba. A to, że Tamlin został przerysowany w drugą stronę i jego charakter Maas zmieniła sobie o 180* to też inna sprawa.

      Usuń
    2. Jak dla mnie jednak jest różnica między wycieczkami z Lucienem a siedzeniem cały czas w domu lub podróżami w asyście grupy strażników i brakiem innego zajęcia. Poza tym, czy to takie nagłe? W książce strasznie się dłużyło, a brak zainteresowania stanem Feyry ze strony Tamlina i jego podejście jednak mogą osłabić uczucie.
      Tak tego bronię, bo to jeden z nielicznych elementów, które wydają mi się w miarę sensownie i spójnie poprowadzone.

      Usuń
    3. Ale jeśli Feyra nie potrafi pojąć, że hej, właśnie rozwaliła cały system i wszystko musi się poukładać, poza tym awansowała w hierarchii i jako istotna osóbka powinna tych strażników mieć to... dla mnie to dalej jest przejaw jej głupoty XD Ja dłużyzn nie widzę, ale może dlatego, że to dla mnie lektura na maksymalnie trzy dni, takie rzeczy czyta mi się szybko. No i... biorąc pod uwagę ilość słodzenia w poprzedniej części to dalej dla mnie świadczy o kompletnym braku stanowczości Maas.
      Jasne, rozumiem :D Tyle, że... po co bronić czegoś, co i tak jest kiepskie? Lepiej w sumie zostawić i zająć się ciekawszymi pozycjami. Szczerze mówiąc, gdybym nie pisała recenzji i nie mogła do nich w każdej chwili wrócić, to nie pamiętałabym z tej książki wiele więcej, poza tym, że wypadła słabo i była po prostu głupia xD

      Usuń
  4. Ja należę do grupy, która pokochała pierwszy tom, nawet jeżeli znajdują się tam pewne błędy logiczne. Ale... właśnie. Drugi tom odebrałam podobnie do Ciebie, nie rozumiem, dlaczego nagle Tamlin stał się tym złym, zupełnie inny fae niż ten w pierwszym tomie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sympatię do tomu pierwszego potrafię zrozumieć, bo to jest po prostu romans i tyle ;) A że mnie baśniowe klimaty kręcą za mało, bym problemy logiczne wybaczyła to inna sprawa.

      Usuń
  5. Wow...jestem juz po 3 tomach i mnie Maas oczarowała. Pierwszy tom byl dobry, ale drugi pokochalam i wszystko to co Ty uznajesz za minus w fabule, mnie fascynowalo :-] podobalo mi sie to, ze autorka "tworzy własną bajkę".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz, że ta jej własna bajka jest tu ironią? Bo nawet takowa musi być w miarę logiczna.
      No i w sumie... to jest największy problem Maas. Jakimś cudem fascynuje, a potem jej czytelnicy uznają, że hej, ja też chcę pisać i tworzyć historię. Zabierają się za to, idąc jej tropem i kopiując jej błędy, popisując się totalną ignorancją i brakiem jakiejkolwiek kreatywności...

      Usuń
  6. Całą trylogię czytałam w oryginale i wydaje mi się (na podstawie opinii innych i pierwszego tomu, który czytałam również po polsku), że tłumaczenie zawiera specyficzny styl tłumacza i mniej Maas, która w oryginale bardziej mi się podobała. "Dwór Cierni i Róż" rzeczywiście uważam za najsłabszy, a "Mgieł i Furii" za najlepszy w tej serii (przy okazji zapraszam na recenzję finalnej części na http://zaczytanejeze.blogspot.com/) i sądzę, że styl autorki -w tym jego lekkość -ma na celu dostarczenie tzw. "odmóżdżającej" rozrywki, po którą można sięgnąć po ciężkim dniu w pracy/szkole/na studiach. Sceny erotyczne faktycznie wskazują na dojrzalszych odbiorców, jednak ostra krytyka autorki jest bezpodstawna (moim zdaniem).
    Jeżowe pozdrowienia
    Kot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oceniam tłumaczenie - i w nim styl Maas wypada kiepsko nawet, jak na powieść młodzieżową. Poza tym te powtórzenia są naprawdę okroopne. Lekkość jest fajna, ale infantylność już nie. Nie wyjaśniłaś jednak, dlaczego uważasz moją krytykę za bezpodstawną?

      Usuń
    2. Już spieszę z wyjaśnieniami -miałam na myśli to, że sama krytyka jest wyrażaniem czyjejś opinii, ale OSTRA krytyka jest tu przesadzona, gdyż postacie celowo zostały przekoloryzowane (aby uwydatnić pewne cechy, zachowania bądź wartości), a to, co dla Ciebie jest wadą, dla innych może być zaletą.
      Odnosząc się do powtórzeń, o których wspomniałaś, jest to ewidentnie zabieg wykorzystany przez tłumacza, któremu specyfika języka angielskiego nie pozwala na inne sformułowanie treści.
      Man nadzieję, że wyraziłam się na tyle jasno, byś zrozumiała mój punkt widzenia ;D
      Pozdrawiam
      Kot

      Usuń
    3. Moment, zaraz. Czyli wychowalać pod niebiosa można, ale ostro krytykować już nie? ;p Gdzie tu logika? I nawet zakładając, że masz racje z przekolorowaniem bohaterów to dalej leży nam świat przedstawiony i logika xD

      Usuń
  7. Kobiety się dorwały do klawiatury...

    Myślę, że Kot nie ma tu na myśli, żeby teraz bezpodstawne wychwalać książki, sama zauważyła minusy tej serii, a raczej (ona ma na myśli; przypis redakcji) zauważenie zarówno zalet jak i wad powieści - aby recenzja mogła dać czytenikom szerokie spojrzenie zarówno na superlatywy jak i nie-superlatywy (pff, antonimów mi brakło).
    Cała ta przepychanka zaczęła się od tego, że to, co dla Katriny jest wadą, dla Kota nieraz jest zaletą. A recenzja jest bardzo subiektywna, więc Kot odebrała to bardzo osobiście. (W sumie ja ją rozumiem, jesteśmy emocjonalnymi Jeżami).
    Podsumujmy - Kot jest w stanie przymknąć oko ba niedociągnięcia w książce (z gatunku romansów, więc ten... dziwne rzeczy są immanentą częścią powieści), z kolei Katrina skupiła się w swojej recenzji na wadach drugiego tomu serii.
    Może o tych pozostałych, o czym tam dyskutowałaście, to nie będę się powtarzać.

    A teraz proszę sobie podać łapki na zgodę i mi nie spamić. <3 (Bo potem mam miliony wiadomości na gmailu).
    Nikodem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja zalety wymieniam! Tylko nic nie poradzę na to, że u Maas jest ich malutko w stosunku do zalet. Każda recenzja z założenia jest bardzo subiektywna, niemniej gdy autor (jak Maas w tym przypadku) z romansu próbuje robić coś więcej, to ja nie mam zamiaru tego traktować jak zwykły romansik właśnie ;P Pierwszy tom tak traktowałam - drugi nie, bo chce być powieścią przygodową/powieścią drogi. Nieudolnie. A akurat world building i logika wydarzeń to jedne z rzeczy, które są dla mnie bardzo istotne.
      Pff, jaki spam, to grzeczna dyskusja ;)

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony