Początek lat 50. XX wieku. We
Wrocławiu zaczyna panoszyć się seryjny morderca. Przypadkiem w sprawę zostaje
wmieszany student, Jan Warkot. Razem ze swoim kolegą z pracy, porucznikiem
milicji oraz pewnym specyficznym starszym panem zaczyna badać jej tropy.
Fantastyka
mnie prześladuje. Sięgając po „Warkot” Jarosława Rybskiego byłam przekonana, że
to po prostu retrokryminał. Dopiero w trakcie odkryłam, że jednak ma w sobie
sporo z urban fantasy! Mimo tego, ten wątek śledczy wysuwa się w powieści na
pierwszy plan, dlatego nawet osoby, które fanami nierealistycznych wątków nie
są, mogą powieścią się zainteresować.
Tytuł: Warkot
Autor:
Jarosław Rybski
Liczba stron: 384
Gatunek: kryminał,
urban fantasy
Wydanie: SQN,
Kraków 2017
|
„Warkot”
to debiut literacki. Tego jednak po powieści nie widać, z dość prostej
przyczyny: Jarosław Rybski jest tłumaczem i z książkami pracuje od dawna. Lecz
choć to powieść przyjemna, nie uważam, by była idealna.
To,
co od razu rzuciło mi się w oczy to styl autora, który dobrze oddaje klimat,
jaki mógł panować w latach 50.: niezbyt przyjazny, dość mroczny i brudny,
przepełniony propagandą. Naprawdę dobrze łączy się z tematyką, zwłaszcza, że
opisy powojennego Wrocławia odgrywają w „Warkocie” dość dużą rolę.
No
i właśnie... tu zaczyna się mój drobny problem z tą powieścią. Jarosław Rybski
niewątpliwie ma dużą wiedzę na temat swojego miasta i same realia oddaje bardzo
wiarygodne. Trudno nie uwierzyć w to, co nam przedstawia, zwłaszcza, że podaje
nawet nazwy istniejących ówcześnie lokali. Z tym, że zwłaszcza na początku
powieści, miałam wrażenie, że tej ekspozycji jest po prostu za dużo. Wręcz pod
nos dostajemy wiele informacji, w tym także te, które dotyczą zagadki
postawionej przed bohaterami. W niektórych momentach tych opisów mogłoby być po
prostu mniej, albo mogłyby zostać nieco inaczej rozłożone.
Pod
względem fabularnym dostajemy kryminał, który jednak nie jest typową powieścią
detektywistyczną. Nie mamy tu wielu tropów i poszlak, za którymi możemy
podążać. Dość szybko dowiadujemy się, „kto zabił” i obserwujemy bohaterów,
którzy próbują coś z tym fantem zrobić. Przy okazji pojawiają się oczywiście
różne trudności, nowe fakty i stopniowe rozwijanie wątku fantastycznego. Nie
jest to zły zabieg, ale po prostu ten, kto liczy na stopniowe rozwiązywanie
zagadki, jak to jest na przykład u Agaty Christie, może się na tej lekturze
nieco zawieść.
Wątek
fantastyczny nie jest jednak nadzwyczaj kreatywny. Nie chce tu zbyt wiele
zdradzać, ale po prostu porusza się po dość typowych schematach i raczej sam w
sobie nie zaskakuje. Ale w końcu to ta kryminalna część powieści miała być
wyraźnie na pierwszym planie: tak naprawdę można by go spokojnie podmienić na
cokolwiek innego, bardziej realistycznego, a dzięki takiemu dodatkowi historia
ma większą szansę czymś czytelnika zaskoczyć.
Muszę
pochwalić pokazanie propagandy w powieści: tego, jak młodzi ludzie głęboko
wierzą w to, co słyszą i tego, jak stopniowo uczą się, że to, co słyszą nie
jest do końca prawdziwe.
Przy
tym wszystkim chociaż to jest dobrze skonstruowana i nieźle napisana powieść
to... osobiście nie poczułam się jakoś szczególnie zaangażowana w przedstawioną
historię. Postacie i ich relacje po prostu sobie istniały, a sama zagadka
niczym szczególnym mnie do siebie nie przyciągała. Niemniej, nie kryminały po
prostu zwykle nie porywają i są dla mnie jedynie przerywnikiem dla innych
historii, dlatego możliwe, że to w tym tkwi mój problem.
„Warkot”
jest naprawdę bardzo dobrym debiutem. Nie jest doskonały, ale już sam klimat
opowieści zasługuje na uwagę. Jeśli więc tylko interesuje Was zagadka
kryminalna z odrobiną fantastyki, której akcja rozgrywa się w powojennym
Wrocławiu istnieje spora szansa, że to właśnie będzie dobra lektura dla Was.
*
* *
Kiedy
mijała gąszcz rododendronów, zauważyła coś dziwnego. Ktoś podrzucił, albo
zgubił skórzaną teczkę zapinaną na dwie klamry. Podeszła bliżej i dostrzegła
wystającą z krzaka nogę. Nogę w męskim bucie, brunatnej skarpetce, z
podciągniętą do połowy łydki nogawką.
„Ach,
te pijaki” – pomyślała odruchowo, bo dość często widywało się zapóźnionych
balowiczów, którzy ucinali sobie drzemkę pod chmurką.
Kiedy
przyjrzała się dokładniej nodze, spostrzegła, że jest nienaturalnie sina.
Odskoczyła. Nie może być. Rozgarnęła gałęzie i zamarła.
Fragment
„Warkotu” Jarosława Rybskiego
O proszę, znów coś o Wrocławiu. Mnie raczwj te realia nie przytłoczą, wręcz poszukuję książek z moim miastem w tle. I chyba wystarczy mi czytanie Warkotu tylko dla samego miejsca akcji.
OdpowiedzUsuńSwego czasu też tak miałam, że trafiałam na fantastnaę tam, gdzie się jej nie spodziewałam. Nie narzekam :)
Ostatnio lubię książki, których akcja rozgrywa się w Polsce, więc z chęcią sięgnę po ten debiut autora :D Szkoda tylko, że dowiadujemy się dość szybko kto zabił, tak jak wspomniałaś. Mimo to przy okazji przeczytam :)
OdpowiedzUsuńBuziaki! :* Dolina Książek
Sama nie wiem, czy chcę przeczytać tę książkę czy nie... Nie przepadam za kryminałami, ale to nie jest też tak, że ich w ogóle nie lubię. A kryminał z wątkami fantastycznymi może być czymś ciekawym. Myślę, że jeśli książka wpadnie mi w ręce, to ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńlustrzana nadzieja
Lubię kryminały, lubię fantastykę, teraz czas abym polubiła ich miks. :)
OdpowiedzUsuńMoże sięgnę po tę książkę za jakiś czas, bo fabuła wydaje się interesująca. Teraz jednak nie kusi mnie ona jakoś szczególnie. ;)
OdpowiedzUsuńLubię debiuty, połączenie kryminału z fantastyką brzmi ciekawię, więc może się skuszę :-)
OdpowiedzUsuńWydaje się, że to coś innego, nowego, więc czemu nie :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, od razu skojarzyła mi się Kwiatkowska i Przechrzta ;)
OdpowiedzUsuńPodobała mi sie ta książka, choć niestety nie da ukryć, że miała zbyt dużo wad, abym mogła nazwać ją ulubioną. Wątek kryminalny rzeczywiście słaby.
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam - chcesz zrobić sobie świadomą przerwę od fantastyki, a tu z na pozór zupełnie niefantastycznej powieści wyskakują smoki czy inne cuda ;) Nie zmienia to faktu, że akurat ten tytuł kusi głównie klimatem, który wszyscy wychwalają. Mam nadzieję, że uda mi się na neigo kiedyś trafić...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewelina z Gry w Bibliotece
Nie słyszałam wcześniej o tym autorze. Może kiedyś się zapoznam, ale mam spory problem z tym gatunkiem. Nie mam pojęcia, czy to jest mój klimat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ola z bloga pomiedzy-ksiazkami.blogspot.com
Pierwsze słyszę, ale brzmi interesująco. Moje klimaty, że tak powiem :)
OdpowiedzUsuńChoć to fantasy, to akurat się nie skuszę :D
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że autor jest tłumaczem xD
Około setki książek ma na swoim koncie chyba :D
Usuń