Dziś
lekko i dość krótko. Zapraszam Was na tag książkowy do którego nominowała mnie
Aoi Akuma z bloga Książkowa Królowa. Jego autorką jest Sara z bloga KultuSarnie.
Biało-czerwona flaga, czyli książka, w której krew została oddana w dobrej sprawie.
Czy
tak naprawdę istnieje coś takiego? Cóż, zakładając, że tak to mogę podać tu „Z
mgły zrodzonego” Sandersona. W tej powieści Kelsier, jeden z głównych
bohaterów, umiera, by pozwolić pozostałym pokonać Ostatniego Imperatora. O
bardziej szczytny cel raczej niełatwo :)
Warszawka Syrenka, czyli książka, której akcja dzieje się w wielkim mieście.
Seria
„Grimm City” Ćwieka! Miasto Grimm to kolos powstały na bazie takich metropolii
jak Chicago. Tak naprawdę ten cykl jest właśnie o nim: klimat książki tworzy
ogromne miasto-potwór, które jest gęste i klejące się od dymu i brudu.
Fiat125p, czyli zapomniana książka, o której powinien usłyszeć świat.
Książek
jest na świecie tyle, że trudno mi wybrać jakąś, która tu by pasowała: wiele
lektur, w tym wiele wspaniałych, zostało zepchnięte na dalszy plan i to
niekoniecznie słusznie. Myślę jednak, że warto podać tu książki Zajdla – to
nasz polski Orwell, którego w mojej opinii czyta się lepiej i przyjemniej niż
wspomnianego Brytyjczyka. Choć nieco zapomniany, na pewno jest warty poznania.
Morze Bałtyckie, czyli książka z otwartym zakończeniem.
Emm...
„Gwiazd naszych wina” Greena? Wiem, że sporo osób o tym wspomina. Szczere
mówiąc, nie przychodzi mi do głowy żadna książka, która miałaby otwarte
zakończenie i mocniej zapadłaby mi w pamięć. Może trylogia „Metra 2033”
Głuchowskiego trochę by tu pasowała? „Wiedźmin” Sapkowskiego właściwie po części też, bo tak naprawdę nie wiemy do końca, co się stało z bohaterami.
Muzeum Powstania Warszawskiego, czyli książka, przy której nie sposób nie płakać.
Nie
posiadam książki, przy której bym się rozpłakała. Po prostu nie płacze na
książkach i nie wiem, co musiałoby się stać, aby to uległo zmianie. Szczerze
mówiąc nawet nie jestem w stanie podać „płaczliwej” książki, bo takich po
prostu nie znam. Jedyny przypadek, który nieco mnie ruszył to „Włóczęga” Kathe Koji, ale czytałam ją, mając z 11-12 lat... :D
Kogo nominuję do wykonania Polskiego Tagu?
Każdego,
kto tylko ma na niego ochotę :D
Jeśli chodzi o ostatni podpunkt to zdecydowanie u mnie była książka " slady małych stóp na piasku"
OdpowiedzUsuńPrócz "Gwiazd naszych wina" nie znam żadnej książki :O xD
OdpowiedzUsuńAle TAG bardzo fajny ;D
Buziaki
coraciemnosci.blogspot.com
To prawda dość krótko, człowiek leci a tu już koniec. :P
OdpowiedzUsuńJa w sumie też nie przypominam sobie, abym tak naprawdę płakała przy czytaniu książki, może i czasem się wzruszam, ale raczej bardzo wyraźne emocje mi nie towarzyszą w trakcie czytania (głośny śmiech czy płacz). ;)
Tak wyszło jakoś :D Pytań jest mało, a też się nie rozpisywałam jakoś szczególnie.
UsuńJa chyba zbyt często się wzruszam przy książkach :)
OdpowiedzUsuńGrimm City <3
OdpowiedzUsuńja też nie płaczę na książkach, choć czasem szklą mi się oczy, jak są mega wzruszające momenty :D