środa, 29 listopada 2017

Książę mgły: Poprawna fantastyka dziecięco-młodzieżowa

Carverowie przeprowadzają się razem z trojgiem swoich dzieci – Maxem, Alicją i Iriną – do starego do domu na plaży, położonej niedaleko niewielkiego miasteczka. Nie mija wiele czasu, a     młodzi ludzie zaczynają odkrywać tajemnice tego miejsca, powiązaną z byłymi właścicielami budynku, Fleischmannami. Ich syn, Jacob, utonął w morzu. Razem z Rolandem, synem latarnika, dzieci próbują rozwikłać tajemnice najbliższej okolicy.

Carlos Ruiz Zafon to autor, który ciągle mi się gdzieś przewijał, a że udał o mi się trafić na jego „Trylogię mgły” na przecenie, postanowiłam sprawdzić jego debiutancką serię. Okazało się, że tom pierwszy, „Książę mgły” to całkiem przyjemna powieść dziecięco-młodzieżowa, której raczej nie mam nic do zarzucenia. Niemniej, trudno mi uwielbiać coś, co zostało napisane przede wszystkim dla zdecydowanie młodszego ode mnie czytelnika.
Tytuł: Książę mgły
Tytuł serii: Trylogia mgły
Numer tomu: 1
Autor: Carlos Ruiz Zafon
Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodan Cassas
Liczba stron: 221
Gatunek: fantastyka dziecięco-młodzieżowa
Wydanie: Muza SA, Warszawa 2013
To niedługa książeczka: ma niespełna dwieście stron. To, w połączeniu z bardzo lekkim stylem sprawia, że sama byłabym w stanie przeczytać to w jeden dzień. W przypadku literatury tego typu uważam to za zaletę: przy osobach, które dopiero zaczynają przygodę z czytaniem, często dość istotne jest, by pozycja nie odstraszyła grubością. A ta raczej tego nie zrobi, przy okazji przedstawiając nam pełnoprawną historię.
Skłamałabym, mówiąc, że czegoś takiego już nie widziałam. Dzieci, które postanawiają same rozwiązać jakiś problem, chyba wszyscy już w popkulturze widzieliśmy. A „Książę mgły” na tym właśnie polega. Grupa przyjaciół ma przed sobą niebezpieczną tajemnicę i musi ją rozwikłać, by uratować swój mały świat, korzystając z drobnej pomocy osób dorosłych. To bardzo bezpieczna, ale jednocześnie całkiem sympatyczna fabuła, która raczej wielu osobom przypadnie do gustu. Z tym, że choć autor we wstępie tłumaczy, że pisał tę pozycję „dla każdego” to ja sama nie mogę się zgodzić, że jest zupełnie ponadpokoleniowa. Jest po prostu zbyt prosta dla dorosłego czytelnika.
Jeśli miałabym powiedzieć, czym początek „Trylogii mgły” różni się od innych książek tego typu, powiedziałabym, że zakończeniem. Oczywiście, nie będę go tu zdradzać, ale sądzę, że jest jednak trochę brutalniejsze, niż mogłabym się po takiej lekturze spodziewać. Nie wykracza jednak za bardzo z przyjętych dla literatury dziecięco-młodzieżowej ram.
Nie mam nic do zarzucenia stylowi Zafona, ale jednocześnie nie uważam, aby jego język w tej pozycji był najpiękniejszy na świecie. „Książę mgły” napisany jest adekwatnie do swojego tematu: lekko i bez dłużyzn. Muszę jednak przyznać, że chwilami potrafi być klimatyczny. Ma w sobie nieco z horroru dla dzieci i być może na młodszych czytelników jak taki by zadziałał. Mi osobiście trudno to jednak określić: książki raczej nie wzbudzają we mnie strachu, zwłaszcza te napisane dla młodszej grupy wiekowej.

Nie uważam, by była to najlepsza pod słońcem książka, ale na pewno w swojej roli się sprawdzi. Pierwsze spotkanie z Zafonem uważam za w miarę udane. Jak na debiut, prezentuje się naprawdę nieźle. Nie wzbudza we mnie jednak żadnych większych emocji.

* * *

Dopiero z upływem lat zaczyna się dostrzegać pewne rzeczy. Teraz wiem na przykład, że życie dzieli się zasadniczo na trzy etapy. Najpierw człowiek nawet nie myśli o tym, że się starzeje, że czas płynie i że od pierwszej chwili, od samych narodzin, zmierzamy do wiadomego końca. Kiedy mija pierwsza młodość, wkraczamy w drugi okres i uświadamiamy sobie, jak kruche jest nasze życie. To, co z początku jest tylko bliżej nieokreślonym niepokojem, przebiera na sile, stając się wreszcie morzem wątpliwości i pytań, które towarzyszą nam przez resztę dni. I w końcu u kresu życia rozpoczyna się trzeci etap, okres pogodzenia się z rzeczywistością. Wówczas nie pozostaje nam nic innego, jak tylko zaakceptować naszą kondycję i czekać.

Fragment „Księcia mgły” Carlosa Ruiza Zafona

11 komentarzy:

  1. Czytałam tę książkę już dość dawno temu i chyba za jakiś czas do niej wrócę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam bardzo podobne odczucia po przeczytaniu tej książki. Wszystko lekko, poprawnie, nie za długo, prosto, ale... chyba za prosto jak dla mnie. Chyba po prostu jestem już za stara na tego typu fabuły. Niby nie ma się nic do zarzucenia, ale już kompletnie nie pamiętam, co się w niej działo. Jednak zapewne młodszym czytelnikom przypadnie do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. od czasu do czasu przechodziły mnie ciarki czytając tę książkę, niemniej jednak bardzo mi się podobała ;)

    Pozdrawiam
    olovereads.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nie jestem wielbicielką Zafona...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja czytałam tylko Cień wiatru, ale jestem zakochana <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam jakiś czas temu i naprawdę mnie urzekł styl autora :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie też nie zachwyciła, ale całkiem mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale ze mnie gapa, nie miałam pojęcia że ten autor napisał taką trylogię :O Bardzo lubię takie klimaty ale za to nie przepadam za Zafonem :/ "Cień wiatru" którym zachwycają się masy, mnie najzwyczajniej w świecie znudził i jestem do autora trochę uprzedzona. Ale może to dobra okazja żeby dać mu drugą szansę w trochę innej odsłonie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe ;) "Cienia wiatru" nie znam, ale nie wydaje mi się, by tu była jakakolwiek opcja na nudę: to po prostu zbyt krótka powieść.

      Usuń
  9. Czytałam i mam naprawdę miłe wspomnienia po niej:) na pewno fajna propozycja dla młodych czytelników, ale też nie tylko młodych:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajna propozycja dla młodych czytelników. Czytałam ją kilka lat temu i wspominam z uśmiechem na twarzy. :)

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony