wtorek, 21 listopada 2017

Warkot: Fantastyczne morderstwa w powojennym Wrocławiu

Początek lat 50. XX wieku. We Wrocławiu zaczyna panoszyć się seryjny morderca. Przypadkiem w sprawę zostaje wmieszany student, Jan Warkot. Razem ze swoim kolegą z pracy, porucznikiem milicji oraz pewnym specyficznym starszym panem zaczyna badać jej tropy.

Fantastyka mnie prześladuje. Sięgając po „Warkot” Jarosława Rybskiego byłam przekonana, że to po prostu retrokryminał. Dopiero w trakcie odkryłam, że jednak ma w sobie sporo z urban fantasy! Mimo tego, ten wątek śledczy wysuwa się w powieści na pierwszy plan, dlatego nawet osoby, które fanami nierealistycznych wątków nie są, mogą powieścią się zainteresować.
Tytuł: Warkot
Autor: Jarosław Rybski
Liczba stron: 384
Gatunek: kryminał, urban fantasy
Wydanie: SQN, Kraków 2017
„Warkot” to debiut literacki. Tego jednak po powieści nie widać, z dość prostej przyczyny: Jarosław Rybski jest tłumaczem i z książkami pracuje od dawna. Lecz choć to powieść przyjemna, nie uważam, by była idealna.
To, co od razu rzuciło mi się w oczy to styl autora, który dobrze oddaje klimat, jaki mógł panować w latach 50.: niezbyt przyjazny, dość mroczny i brudny, przepełniony propagandą. Naprawdę dobrze łączy się z tematyką, zwłaszcza, że opisy powojennego Wrocławia odgrywają w „Warkocie” dość dużą rolę.
No i właśnie... tu zaczyna się mój drobny problem z tą powieścią. Jarosław Rybski niewątpliwie ma dużą wiedzę na temat swojego miasta i same realia oddaje bardzo wiarygodne. Trudno nie uwierzyć w to, co nam przedstawia, zwłaszcza, że podaje nawet nazwy istniejących ówcześnie lokali. Z tym, że zwłaszcza na początku powieści, miałam wrażenie, że tej ekspozycji jest po prostu za dużo. Wręcz pod nos dostajemy wiele informacji, w tym także te, które dotyczą zagadki postawionej przed bohaterami. W niektórych momentach tych opisów mogłoby być po prostu mniej, albo mogłyby zostać nieco inaczej rozłożone.
Pod względem fabularnym dostajemy kryminał, który jednak nie jest typową powieścią detektywistyczną. Nie mamy tu wielu tropów i poszlak, za którymi możemy podążać. Dość szybko dowiadujemy się, „kto zabił” i obserwujemy bohaterów, którzy próbują coś z tym fantem zrobić. Przy okazji pojawiają się oczywiście różne trudności, nowe fakty i stopniowe rozwijanie wątku fantastycznego. Nie jest to zły zabieg, ale po prostu ten, kto liczy na stopniowe rozwiązywanie zagadki, jak to jest na przykład u Agaty Christie, może się na tej lekturze nieco zawieść.
Wątek fantastyczny nie jest jednak nadzwyczaj kreatywny. Nie chce tu zbyt wiele zdradzać, ale po prostu porusza się po dość typowych schematach i raczej sam w sobie nie zaskakuje. Ale w końcu to ta kryminalna część powieści miała być wyraźnie na pierwszym planie: tak naprawdę można by go spokojnie podmienić na cokolwiek innego, bardziej realistycznego, a dzięki takiemu dodatkowi historia ma większą szansę czymś czytelnika zaskoczyć.
Muszę pochwalić pokazanie propagandy w powieści: tego, jak młodzi ludzie głęboko wierzą w to, co słyszą i tego, jak stopniowo uczą się, że to, co słyszą nie jest do końca prawdziwe.
Przy tym wszystkim chociaż to jest dobrze skonstruowana i nieźle napisana powieść to... osobiście nie poczułam się jakoś szczególnie zaangażowana w przedstawioną historię. Postacie i ich relacje po prostu sobie istniały, a sama zagadka niczym szczególnym mnie do siebie nie przyciągała. Niemniej, nie kryminały po prostu zwykle nie porywają i są dla mnie jedynie przerywnikiem dla innych historii, dlatego możliwe, że to w tym tkwi mój problem.
„Warkot” jest naprawdę bardzo dobrym debiutem. Nie jest doskonały, ale już sam klimat opowieści zasługuje na uwagę. Jeśli więc tylko interesuje Was zagadka kryminalna z odrobiną fantastyki, której akcja rozgrywa się w powojennym Wrocławiu istnieje spora szansa, że to właśnie będzie dobra lektura dla Was.

* * *

Kiedy mijała gąszcz rododendronów, zauważyła coś dziwnego. Ktoś podrzucił, albo zgubił skórzaną teczkę zapinaną na dwie klamry. Podeszła bliżej i dostrzegła wystającą z krzaka nogę. Nogę w męskim bucie, brunatnej skarpetce, z podciągniętą do połowy łydki nogawką.
„Ach, te pijaki” – pomyślała odruchowo, bo dość często widywało się zapóźnionych balowiczów, którzy ucinali sobie drzemkę pod chmurką.
Kiedy przyjrzała się dokładniej nodze, spostrzegła, że jest nienaturalnie sina. Odskoczyła. Nie może być. Rozgarnęła gałęzie i zamarła.

Fragment „Warkotu” Jarosława Rybskiego

14 komentarzy:

  1. O proszę, znów coś o Wrocławiu. Mnie raczwj te realia nie przytłoczą, wręcz poszukuję książek z moim miastem w tle. I chyba wystarczy mi czytanie Warkotu tylko dla samego miejsca akcji.
    Swego czasu też tak miałam, że trafiałam na fantastnaę tam, gdzie się jej nie spodziewałam. Nie narzekam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio lubię książki, których akcja rozgrywa się w Polsce, więc z chęcią sięgnę po ten debiut autora :D Szkoda tylko, że dowiadujemy się dość szybko kto zabił, tak jak wspomniałaś. Mimo to przy okazji przeczytam :)
    Buziaki! :* Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama nie wiem, czy chcę przeczytać tę książkę czy nie... Nie przepadam za kryminałami, ale to nie jest też tak, że ich w ogóle nie lubię. A kryminał z wątkami fantastycznymi może być czymś ciekawym. Myślę, że jeśli książka wpadnie mi w ręce, to ją przeczytam :)

    lustrzana nadzieja

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię kryminały, lubię fantastykę, teraz czas abym polubiła ich miks. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może sięgnę po tę książkę za jakiś czas, bo fabuła wydaje się interesująca. Teraz jednak nie kusi mnie ona jakoś szczególnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię debiuty, połączenie kryminału z fantastyką brzmi ciekawię, więc może się skuszę :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje się, że to coś innego, nowego, więc czemu nie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi ciekawie, od razu skojarzyła mi się Kwiatkowska i Przechrzta ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Podobała mi sie ta książka, choć niestety nie da ukryć, że miała zbyt dużo wad, abym mogła nazwać ją ulubioną. Wątek kryminalny rzeczywiście słaby.

    OdpowiedzUsuń
  10. Skąd ja to znam - chcesz zrobić sobie świadomą przerwę od fantastyki, a tu z na pozór zupełnie niefantastycznej powieści wyskakują smoki czy inne cuda ;) Nie zmienia to faktu, że akurat ten tytuł kusi głównie klimatem, który wszyscy wychwalają. Mam nadzieję, że uda mi się na neigo kiedyś trafić...

    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie słyszałam wcześniej o tym autorze. Może kiedyś się zapoznam, ale mam spory problem z tym gatunkiem. Nie mam pojęcia, czy to jest mój klimat.
    Pozdrawiam,
    Ola z bloga pomiedzy-ksiazkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Pierwsze słyszę, ale brzmi interesująco. Moje klimaty, że tak powiem :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Choć to fantasy, to akurat się nie skuszę :D
    Nie wiedziałam, że autor jest tłumaczem xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Około setki książek ma na swoim koncie chyba :D

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony