P. T. Barnaum (Hugh Jackman) jest
synem krawca. Żeni się z Charity (Michelle Williams), arystokratką z którą
przyjaźni się od dzieciństwa. Jako dorosły mężczyzna postanawia spełnić swoje
marzenia z dzieciństwa i zaczyna tworzyć cyrkową trupę.
Musicale
to jest coś absolutnie mojego: uwielbiam, gdy muzyka, którą słyszę niesie ze
sobą historię, gdy każde słowo coś opowiada, a to jest właśnie jedna z cech
utworów z tego typu rozrywki. Dlatego z wielką radością zabrałam się za „Króla
rozrywki” i ta radość ani na chwilę nie opuściła mnie w trakcie seansu.
„Król rozrywki” (2017)
ang. „The Greatest Showman”reż. Michael Gracey musical |
Jak
właśnie wskazuje tytuł – to jest właśnie film o rozrywce. O dobrej zabawie, o
łamaniu ograniczeń w związku z nią. I choć oparty jest na prawdziwych
wydarzeniach jest co najwyżej ich inspiracją. Twórcy nie próbują w tym
przypadku tworzyć głębokiej, niezwykłej historii – to prosty film o radosnym
tonie, z jednym celem: ma bawić.
Muzyka
w Królu rozrywki” jest typowo popowa, co z jednej strony nie do końca pasuje
do XVIII wieku, w którym rozgrywa się akcja tego filmu, ale z drugiej strony
dobrze łączy się z niezwykle barwnymi charakteryzacjami. Powiedziałabym wręcz,
że to film, który wygląda kiczowato, ale to kontrolowany i zamierzony kicz, naprawdę
potrafiący cieszyć.
Niestety,
ponieważ na co dzień popu raczej unikam nie mogę powiedzieć, że absolutnie
uwielbiam utwory z tego konkretnego musicalu. Choć choreografie do nich są wspaniałe
i choć aktorzy wokalnie naprawdę dają radę to niestety, po prostu nie potrafię
słuchać songów z „Króla rozrywki” w oderwaniu od filmu. W trakcie seansu
sprawiły mi naprawdę olbrzymią radość, ale osobno stały się zdecydowanie
bardziej… płaskie i pozbawione wyrazu. Niemniej, doskonale wiem, że to mój osobisty
problem: bardzo często utwór popowy podoba mi się, gdy słucham go wraz z
oglądaniem teledysku, ale w oderwaniu od niego po prostu nie czuję tej „mocy”, zmuszającej
do puszczania utworu w kółko i w kółko.
„Król
rozrywki” wypada dobrze nie tylko pod względem choreografii, czy kostiumów.
Aktorzy w swoich rolach sprawdzają się naprawdę dobrze: wyglądają naturalnie,
ich mimice nie mogę niczego zarzucić. Miałam wrażenie, że absolutnie wszyscy po
prostu świetnie bawili się na planie, wkładając sporo serca w to, co robią.
Cieszę się też, że w końcu mogłam zobaczyć Zaca Efrona w musicalowej roli. Nie dość,
że grana przez niego postać wypada naprawdę sympatycznie to na dodatek wychodzi
mu to naprawdę dobrze. Poprzednio widziałam go w komedii „Sąsiedzi” i z ręką na
sercu mogę stwierdzić, że prężenie klaty i rzucanie kiepskimi żartami naprawdę
nie jest szczytem jego możliwości.
Jeśli
szukacie radosnego seansu, pełnego muzyki, który po prostu Was rozweseli po
prostu natychmiast włączcie „Króla rozrywki” – naprawdę, nie ma na co czekać!
Nie spodziewajcie się jednak poważnego kina, które porusza i pogłębia istotne
społeczne tematy, albo analizuje życiorys P. T. Barnuma.
Chyba nigdy nie słyszałam o tym filmie... nie kojarzę ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba dobry film na ponure, jesienne wieczory ;). Mam w planach obejrzeć go kiedyś, ale nie wiem kiedy ;)
OdpowiedzUsuńChętnie obejrzę. ;)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu chcę obejrzeć, nawet planowałam iść do kina, ale mi się nie złożyło. W dodatku przyjaciółki próbowały mi zrobić jeszcze większego smaka puszczając fragmenty filmu. Czekam na jakiś wolny, spokojny wieczór, żeby móc się w tym zakochać, bo już teraz mam pewność, że tak się stanie :)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na wrażenia. :D
UsuńNawet nie wiedziałam, że Greatest Showman był przetłumaczony na Polski jako Król Rozrywki :O
OdpowiedzUsuńJakoś tak im wyszło. ;P Chociaż w sumie nie brzmi to jakoś tragicznie. "Najlepszy showmen" chyba byłoby gorszym tytułem.
UsuńNie słyszałam nawet o tym musicalu, a ostatnio mam tyle na głowie, że raczej nie mam czasu na rozrywkowy film ;)
OdpowiedzUsuńOglądałam i nie zgodzę się z tym, że nie porusza ważnych tematów. Porusza właśnie te najważniejsze jakimi są pieniądze i rodzina. Tylko wszystko jest zgrabnie ujęte w filmie w ten sposób, abi nie męczyć widza, nie nudzić go. ;)
OdpowiedzUsuńNie mam ochoty na kicz, nawet kontrolowany :D
OdpowiedzUsuń