poniedziałek, 2 października 2017

Blondynka u szamana: Wspomnienie wakacji

Coraz więcej książek na mojej półce to książki z promocji. Przy tym coraz więcej z nich jest dobrych, albo: po prostu OK. Nie kupuje już na oślep wszystkiego jak leci, ostrożniej je dobieram i zwykle jakoś wychodzi :) Książkę z tego wpisu upolowałam w Biedronce za aż 5zł!

Tytuł: Blondynka u szamana
Autor: Beata Pawlikowska
Liczba stron: 304
Gatunek: literatura podróżnicza, pamiętnik
Wydanie: National Georgaphic, 2012

W poszukiwaniu prawdy i religii, Beata Pawlikowska musiała wybrać się aż do Peru, gdzie w trakcie trasy przez Amazonkę poznała indiańskiego szamana. Ten, odkrywając w niej wielką moc, wyjawił jej tajemnice swoich umiejętności.

Raczej nie jestem typem osoby, która wybiera sobie lekturę w zależności od pogody, czy pory roku;  nie czuje raczej takiej potrzeby, poza tym przy mojej ukochanej fantastyce takich podziałów po prostu robić się nie da. Jeśli jednak miałabym wybrać coś do czytania na hamaku, latem, przy szumie morza zdecydowanie byłaby to „Blondynka u szamana” Pawlikowskiej.
Ta książka była moim pierwszym spotkaniem z tą panią i szczerze mówiąc, było całkiem przyjemne. Nie genialne, nie nadzwyczaj pouczające, nie głębokie – a przyjemne.
Choć „Blondynka u szamana” opowiada o podróżach autorki po Peru nie powiedziałabym, że to porządna literatura podróżnicza. Książka przypomina bardziej luźny pamiętnik, pisany bardzo lekkim i dość potocznym stylem. Przez to nie ma zbyt dużej wartości merytorycznej, ale czyta się ją w błyskawicznym tempie. Nie wymaga ogromnej ilości skupienia i może być całkiem orzeźwiającą przygodą, niczym chłodny napój w upalny dzień.
Beata Pawlikowska w swojej książce opowiada o wyprawie z Iquitos w Peru do Ekwadoru. A właściwie o tym traktuje pierwsza połowa jej historii, w trakcie której podróżuje przez dżunglę na tratwie, razem z dwójką przewodników. Jej opisy przyrody są całkiem urocze, choć daleko im do rozbudowanych i pięknych. Zachowują lekkość i nie nudzą, zwłaszcza, że autorka wszystkie nieznane nam słowa wyjaśnia i tłumaczy tak, by europejski umysł niezaznajomiony z południowoamerykańskim stylem życia bez problemu je zrozumiał. Czasem miałam wrażenie, że Beata Pawlikowska aż za bardzo próbowała sprawić, by tekst był przystępny, ale biorąc pod uwagę, że to ma być po prostu lekka książka, nie mam zamiaru się tego nadmiernie czepiać.
Druga połowa książki opowiada o spotkaniu autorki z szamanem i cóż... tu opisów przyrody i konkretnych rzeczy już się nie dowiemy: teoretycznie ta część opowiada nieco o sposobie życia Indian, ale autorka skupia się raczej na swoich „duchowych” przeżyciach, raczej zmuszając czytelnika do zastanowienia się, co ona tam takiego ćpała, niż do rozważań na temat głębi wiary rdzennych amerykanów.
Przy tym wszystkim autorce muszę oddać jedno: zachowuje obiektywizm. Opisuje podróż, opisuje to co widzi i to co przeżywa, ale nie wciska między wierszami swoich poglądów (a przynajmniej nie tak, by było to bardziej zauważalne) i od spraw politycznych oraz religijnych zdaje się trzymać z daleka. Za to naprawdę należy się jej ogromny szacunek, biorąc pod uwagę to, że zwykle autorzy w takich książkach próbują przemycić tyle „siebie”, ile tylko się da.
Jeśli szukacie poważnej lektury, która powie Wam coś konkretnego o szamanizmie, albo będzie tłumaczyć działanie dżungli od podszewki w bardzo poważny sposób „Blondynka u szamana” nie jest lekturą dla Was. Możliwe, że mocno się na niej przejedziecie, biorąc pod uwagę właśnie drugą połowę książki. Ale jeśli szukacie lekkiej lektury, która albo przypomni wam o wakacjach, albo będzie dobrą towarzyszką na takowe w moim odczuciu ta lektura sprawdzi się naprawdę nie najgorzej.

* * *

A jednak coś mnie tu przywiodło. Musiał istnieć jakiś powód, dla którego tu dotarłam, mimo że wcale tego nie planowałam, nie chciałam i nawet o tym nie marzyłam.
Zrobiłam następny krok, nieco śmielszy. W końcu zostałam tu sprowadzona, ściągnięta tajemną siłą, odsłonięto przede mną obraz, którego nie szukałam, a więc pewnie jest w tym jakiś cel, mam tu coś odkryć, zobaczyć, zrozumieć...
Zrobiłam trzeci krok i zrozumiałam.

Fragment „Blondynki u szamana” Beaty Pawlikowskiej


12 komentarzy:

  1. Ja się raczej nie skuszę, ale cena naprawdę zacna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jakoś nie jestem za książkami podróżniczymi pani Beaty, ale ciekawie opisana recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cena całkiem okej okej i pewnie ze zdjęciami w środku. A powiedz mi, proszę, czym jest dla Ciebie dobra literatura podróżnicza, co powinna zawierać? https://ateliermysli.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, bez zdjeć.
      Z literatura, czy sztuka ogólnie, problem polega na tym, że nie da sie podać definicji "dobrej ksiazki" ;P

      Usuń
  4. Chociaż bardzo lubię taką tematykę, to książek pani Pawlikowskiej nie tykam :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytam książek tej autorki, aczkolwiek to chyba błąd...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam, że książka szczególnie mnie nie zainteresowała. :/
    Jak już, to wolałbym przeczytać wiele informacji na temat danego kraju ze szczegółami i ciekawostkami trudno dostępnymi w Internecie.

    Pozdrawiam
    Nikodem z https://zaczytanejeze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Z książkami Pani Beaty jest trochę tak jak z tanim winem. Wiesz, że jest tanie i niezbyt wysokich lotów, co chwilę na półki lądują coraz to nowsze roczniki, a po wypiciu przez dłuższy czas pozostaje dziwny posmak w ustach. Jednocześnie można wypić i dobrze się bawić, ale z umiarem :) Także ten tyle w temacie :)

    Pozdrawiam
    Emil z mowmikate

    OdpowiedzUsuń
  8. Może kiedyś dam tej pozycji szansę ;)
    Ale póki co sobie odpuszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na jesienne deszczowe wieczory może to być świetna, lekka, ale ciekawa lektura:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że to nie jest książka dla mnie. Nie przepadam za takimi właśnie pozycjami.
    Jednakże cena mnie powaliła. 5 zł ? Wow.
    https://nacpana-ksiazkami.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam kilka książek Beaty Pawlikowskiej. Zgadzam się z Tobą, książki tej autorki są swego rodzaju pamiętnikami. Jest w nich dużo przenośni i uosobień.mimo to lubię jej książki.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony