środa, 21 listopada 2018

Zgadnij kto: Niezłe czytadło, ale czy dobry kryminał?


Morgan Shepperd prowadzi popularny, poranny program, w którym rozwiązywane są „kryminalne” zagadki – zwykle dotyczące zdrad, czy problemów celebrytów. Niespodziewanie budzi się w hotelowym pokoju wraz z piątką innych osób oraz trupem. Ma trzy godziny, aby rozwiązać sprawę morderstwa: w innym przypadku wszyscy zginą.



Tytuł: Zgadnij kto
Autor: Chris McGeorge
Tłumaczenie: Michał Jóźwiak
Liczba stron: 416
Gatunek: kryminał
Wydanie: Insignis, Kraków 2018
Obserwując książkową część polskiej sieci zauważyłam, że „Zgadnij kto”, czyli debiut Chrisa McGeorge’a wzbudza sporo kontrowersji. Wielu czytelników spodziewało się po tej powieści efektu „wow” – fajerwerk, świetnej intrygi, wyjątkowo dobrego kryminału, który rzuci ich na kolana. A że ten tytuł nie jest aż tak dobry, by to zrobić, pojawiło się dość dużo narzekań. Szczerze przyznam, że po części je rozumiem, ale… mimo wszystko dla mnie ta książka była przede wszystkim przyjemnym czytadłem.
Zacznijmy jednak od tego, że nie jestem osobą, która czyta kryminały na umór i która czuje potrzebę samodzielnego rozwiązywania zagadki: w trakcie takiej lektury śledzę wydarzenia, ale nie próbuję aktywnie rozwiązywać śledztwa razem z detektywem. I to może być jeden z powodów, dla których traktuje „Zgadnij kto” tak pozytywnie. Bo tu właściwie nie do końca jest co śledzić, mimo że już sam tytuł sugeruje właśnie coś takiego.
Książka McGeorge’a przypomina mi trochę próbę podrobienia Aghaty Christie, tyle, że w wykonaniu bardziej współczesnym – jak w przypadku książek tej klasycznej pisarki kryminałów, tak i tu skupiamy się w głównej mierze na rozmowach detektywa z podejrzanymi. Tyle tylko, że autor wydaje się nie podsyłać nam żadnych konkretnych tropów. Ponadto w przeciwieństwie do książek Christie nasz główny bohater to oszust, nie detektyw: w „Zgadnij kto” brakuje po prostu kompetentnego śledczego, który faktycznie zastanawiałby się nad logicznymi rozwiązaniami i chłodno analizował sytuację.
Zamiast tego bardzo często z zamkniętego pokoju przeskakujemy do przeszłości – bliższej, lub dalszej – głównego bohatera. Obserwujemy jego prywatne problemy, które teoretycznie są istotne dla śledztwa, jednak w praktyce… nie są zbyt interesujące. Szczególnie, że Shepperd nie jest bohaterem szczególnie sympatycznym. To alkoholik, który zbudował swoje życie na kłamstwie i nie potrafi sobie sam ze sobą poradzić, w związku z czym trudno jest kibicować mu w rozwiązaniu zagadki. Zwłaszcza, że próbuje to zrobić w niekoniecznie godny obserwowania sposób.
W związku z przeskokami czasowymi oraz krótkimi rozdziałami (przez co ok. 60 stron wewnątrz jest prawie pustych) na samo rozwiązywanie zagadki i zabawę w escape room nie mamy zbyt wiele czasu, co automatycznie skutkuje tym, że nie poznajemy za dobrze samych podejrzanych; zdecydowanie brakuje tu psychologii tych bohaterów. Wprawdzie Christie też nie pisała książek długich, ale one zwykle skupiają się na jednej, konkretnej sprawie, nie eksplorują przeszłości bohatera – w związku z czym jej „śledztwa” po prostu działały zdecydowanie lepiej.
Niemniej, mimo wad… „Zgadnij kto” to książka napisana bardzo lekkim stylem, którą bez trudu można prędko pochłonąć. Do tego tytułu należy – moim zdaniem – podejść właśnie jako do lekkiej rozrywki i nieidealnego debiutu, który i tak jak na takowy wpada całkiem zgrabnie. Nawet, jeśli zachowania bohaterów czasem bywają irracjonalne, a sama zagadka nie należy do najbardziej pasjonujących.
Szczerze przyznam, że w przyszłości nie będę się wzbraniać przed przeczytaniem kolejnej książki autora. Chętnie po prostu sprawdzę, czy kolejne jego dzieło wypada lepiej, czy może to dalej zbliżony poziom twórczości co do „Zgadnij kto”. Samą książkę polecam tym, którzy tak jak ja nie mają zamiaru na własną rękę rozwiązywać przedstawionej zagadki i szukają po prostu lekkiej rozrywki. Inni po prostu mogą się na niej mocno zawieść.  


* * *


– Otrzymałem z kilku stron zapytania, czy byłbyś zainteresowany napisaniem książki.
– Książki?
– A o czym ktoś taki jak ja miałby napisać książkę?
– Właściwe to o czymkolwiek. O czym tylko chcesz. Może być tak interesująca albo tak durna, jak będziesz miał ochotę. Szczerze mówiąc, nie ma to większego znaczenia. Ludzie ją kupią, bo będzie miała na okładce twoje nazwisko. Książki są jak telewizja. Liczy się twarz po drugiej stronie.

Fragment „Zgadnij kto” Chrisa McGeorge’a



Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!
Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl


10 komentarzy:

  1. Nie słyszałam, ale póki co również nie mam głowy do kryminałów. Stawiam na coś lekkiego i przyjemnego.
    Pozdrawiam. ;**
    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta książka lekka jest, gorzej z przyjemnością. :D

      Usuń
  2. Trochę mi to przypomina Charlote Link, tyle, że ona zamiast na samej sprawie kładzie duży nacisk na bohaterów i ich historię, a sprawa jest raczej tłem. Może sięgnę, bo brzmi całkiem ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubie Christie i chyba to jest jeden z powodów, dlaczego chcę ją przeczytać. Poza tym często mam ochotę na lekki kryminał :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Obecnie mam dwa kryminały Ann Cleeves, ale może później... Nie czuję za kazdym razem rozwiązywania sprawy, owszem, zdarza mi się typować, ale zwykle staram sie skupić na samej lekturze :)

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachęcasz do przeczytania, bo to dobre czytadło, ale skoro rzadko czytam kryminały, to niech już mają chociaż porządny wątek kryminalny. Detektyw-alkoholik jest tak wyświechtanym motywem, że jego stosowanie tylko mnie zniechęca.

    Chyba już wolę "Wczoraj" Felicii Yap (recenzowałem), które też nie rozpieszcza kryminalnie, "Sześcioro podejrzanych" Svarupa (przeczytane parę lat przed założeniem bloga), które jest bardziej socjologicznym kryminałem (i bardzo dobrze poznajesz podejrzanych, a samo rozwiązanie zagadki niewiele zajmuje) czy krótkie opowiadania kryminalne w "Singapur Noir" (też recenzowałem). Albo obejrzę koreańskie "Busted" na Netflixie. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co się za to brać na siłę, wybitne dzieło to nie jest. Ja muszę znów odskocznię od tego gatunku sobie zrobić, bo ostatnio miałam u siebie za dużo "realistycznej" literatury i jest mi z tym źle. Ale spokojnie, już mam Szmidta. Jemisin i Corey też czekają w kolejce. Chociaż na półce chyba jeszcze jeden thriller (który ma z 1k stron) i tak mi leży.

      Usuń
    2. Jaki thriller ma 1k stron? O.o

      Usuń
    3. "Ana" Roberto Santiago. Albo będzie cudny, albo cholernie przegadany.

      Usuń
  6. Siostra czytała i bardzo jej się podobała ta powieść.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony